Szóskwa
2 posters
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Szóskwa
W krótkim, kilkumiesięcznym okresie czasu zdarzyło się naprawdę wiele. Chciało by się rzecz: za dużo. Pokłóciła się z Nichim, choć to chyba nawet nie właściwe określenie... O-on tak perfidnie wykorzystał ją do swoich celów! I jeszcze inna kobieta... To było okropne z jego strony, naprawdę się zawiodła. Wróciła do swojego kraju i, co jeszcze gorsze, okazało się, ze jest w ciąży. W tamtym momencie jej przyszłość nie rysowała się w zbyt jasnych barwach. Tym bardziej, że wojskowi wymówili jej mieszkanie... Nie miała nawet pieniędzy, za które mogłaby się utrzymać, chociaż przez najbliższy czas. Ogarnęła nią czysta rozpacz. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Na szczęście poznała Gawriiła. Naprawdę jej pomógł. Nie był co prawda ideałem człowieka, miał kilka bolesnych wad. Jednak... O-on był naprawdę dobry. Tyle dla niej zrobił, całkowicie bezinteresownie. Ponadto zaakceptował ją i dziecko. To, to było rzadko spotykane... Nieswoje dziecko było obciążeniem w tych ciężkich czasach. Po niedługim czasie wzięli ślub. Była szczęśliwa, było jej też łatwiej. Nie musiała również szargać swej dumy, wykonując bardziej lub mniej hańbiące czynności. Być może Gawriił był nieco wybuchowy i czasem tracił nad sobą panowanie... A-ale nie przeszkadzało to jej! I tak była w stosunku do niego niesprawiedliwa, bo przecież dała się innemu mężczyźnie i na domiar złego nosiła w swym łonie jego dziecię.
Niektórzy źle oceniali jej męża, właśnie przez nią, ale on zadawał się tym nie przejmować. Był naprawdę troskliwy i wyrozumiały... A to, co działo się czasami... On wcale nie chciał! Zawsze, zawsze przepraszał, czasem płakał. Dużo przeszedł w życiu, to dlatego. Nie miała do niego żalu.
Mieszkała teraz, oczywiście wraz z mężem, spory kawałek od miasta: aby pokonać drogę wozem, trzeba było poświęcić niemal cały dzień. Mieli mały domek, bez bieżącej wody. Za to studnie była blisko. Mały piec ogrzewał mieszkanie i służył jako kuchenka. Był najważniejszym przedmiotem w dwuizbowym budynku. Jedno pomieszczenie służyło jak kuchnia i łazienka. Drugi natomiast jako sypialnia oraz, z racji tego iż był tam stół, jako jadalnia. Choć słowo jadalnia jest nieco wyolbrzymione, gdyż przeważnie jadali posiłki w pośpiechu i były one ubogie. Niedziele były czasem, gdy zasiadali razem, przy porządnym jak na ich majętność obiedzie. A gdy Gawriił miał dobry humor... Wtedy naprawdę uwielbiała czas niedzielnego posiłku.
Zawsze mieli ręce pełne roboty. Oboje ciężko pracowali, aby móc zapewnić sobie warunki do życia. Co prawda było ono ubogie, ale nie narzekała. Bolało ją tylko to, ze musiała sprzedać większość swoich rzeczy... Te najcenniejsze schowała przed mężem, przez co czuła wyrzuty sumienia... A-ale musiała. Miała tylko nadzieję, ze ten nigdy ich nie znajdzie. Zrobiłby jej koszmarną awanturę.
Tymczasem Gawriił wyjechał do centrum w interesach, a ona musiała zająć się domem i niewielkim gospodarstwem, składającym się właściwie na niewielki ogródek przy domu, małe polem (którym to jednak zajmował się mężczyzna) i kurnik. Jej mąż zarzekał się, że po tym jego 'wielkim' interesie kupi im dwie krowy. Byłoby to całkiem miłe, byłoby łatwiej i mieliby więcej jedzenia. Tak więc, choć nie wierzyła w te jego podejrzane konszachty, trzymała za niego kciuki.
Spojrzała w bezchmurne niebo. Było naprawdę ciepło i miło, jak to w lecie bywa. Nichi nie znał tej Szóskwy: pogodnej i słonecznej. Ale może to i lepiej? To nie było jego miejsce, po tym co jej zrobił nie chciała go już widzieć. Wracała od sąsiadki, od której zakupiła ser biały. Kobieta, która wcześnie nie była dla niej zbyt życzliwa, w końcu się do Bianki przekonała. Cieszyło ją to, że tutejsi mieszkańcy nie traktują jej jak obcej. Ot, życzliwość wsi.
Usiadła na kamieniu, by odpocząć i nacieszyć się miłą pogodą. Brzuch już jej urósł i zaczynało być ciężko. Westchnęła cicho, a następnie strzepała brud z koniuszka sukienki. Cieszyła się, ze może teraz bez skrępowania nosić takie ubrania. Co prawda jej sukienki nie były ani szczególnie piękne, ani czyste... Ale trudno było zadbać w takich warunkach o czystość rzeczy. Tutaj to właściwie każdy był brudny. Tylko, kiedy szło się do kościoła, zawsze się było czystym i w ładnych rzeczach. Bolało ją tylko to, ze większość przyjezdnych patrzyło na wioskowych z jakąś taką nieżyczliwością... Ale na szczęście rzadko pojawiali się tutaj nieznajomi.
Spojrzała na pakunek. No tak, trzeba wracać bo w takim gorącu ser zaraz się zepsuje. Podniosła się i niespiesznym krokiem ruszyła w kierunku chatki. Kiedy już zrobi, co do niej należy, pójdzie się obmyć. Na szczęście niedaleko płynął strumyk i nie było to dużym problemem. Od razu zobaczy, jak tam wygląda jej twarz. Przed wyjazdem Gawriił urządził jej nieprzyjemną kłótnię i skończyło się, jak się skończyło. Wcześniej nie mogła nawet oczu porządnie otworzyć, ale teraz było nieco lepiej. Choć trzeba przyznać, że nadal cała była obolała, a jej buzia przypominała rozorane pole. Ale to nic! Czasem się tak zdarza. I to nie tylko u niej! Przecież nieraz widzi i swoje sąsiadki w podobnym stanie. 'To wina tej absurdalnej wojny i cara!'- tak agresję swojego męża tłumaczyła sobie Bianuszka. Pewnie większość kobiet również próbowało sobie wmówić takie głupoty... Albo zwalały winę na alkohol. No, być możne i w jednym, i w drugim było trochę prawdy... Ale jak wiadomo w głównej mierze to wina mentalności.
Niektórzy źle oceniali jej męża, właśnie przez nią, ale on zadawał się tym nie przejmować. Był naprawdę troskliwy i wyrozumiały... A to, co działo się czasami... On wcale nie chciał! Zawsze, zawsze przepraszał, czasem płakał. Dużo przeszedł w życiu, to dlatego. Nie miała do niego żalu.
Mieszkała teraz, oczywiście wraz z mężem, spory kawałek od miasta: aby pokonać drogę wozem, trzeba było poświęcić niemal cały dzień. Mieli mały domek, bez bieżącej wody. Za to studnie była blisko. Mały piec ogrzewał mieszkanie i służył jako kuchenka. Był najważniejszym przedmiotem w dwuizbowym budynku. Jedno pomieszczenie służyło jak kuchnia i łazienka. Drugi natomiast jako sypialnia oraz, z racji tego iż był tam stół, jako jadalnia. Choć słowo jadalnia jest nieco wyolbrzymione, gdyż przeważnie jadali posiłki w pośpiechu i były one ubogie. Niedziele były czasem, gdy zasiadali razem, przy porządnym jak na ich majętność obiedzie. A gdy Gawriił miał dobry humor... Wtedy naprawdę uwielbiała czas niedzielnego posiłku.
Zawsze mieli ręce pełne roboty. Oboje ciężko pracowali, aby móc zapewnić sobie warunki do życia. Co prawda było ono ubogie, ale nie narzekała. Bolało ją tylko to, ze musiała sprzedać większość swoich rzeczy... Te najcenniejsze schowała przed mężem, przez co czuła wyrzuty sumienia... A-ale musiała. Miała tylko nadzieję, ze ten nigdy ich nie znajdzie. Zrobiłby jej koszmarną awanturę.
Tymczasem Gawriił wyjechał do centrum w interesach, a ona musiała zająć się domem i niewielkim gospodarstwem, składającym się właściwie na niewielki ogródek przy domu, małe polem (którym to jednak zajmował się mężczyzna) i kurnik. Jej mąż zarzekał się, że po tym jego 'wielkim' interesie kupi im dwie krowy. Byłoby to całkiem miłe, byłoby łatwiej i mieliby więcej jedzenia. Tak więc, choć nie wierzyła w te jego podejrzane konszachty, trzymała za niego kciuki.
Spojrzała w bezchmurne niebo. Było naprawdę ciepło i miło, jak to w lecie bywa. Nichi nie znał tej Szóskwy: pogodnej i słonecznej. Ale może to i lepiej? To nie było jego miejsce, po tym co jej zrobił nie chciała go już widzieć. Wracała od sąsiadki, od której zakupiła ser biały. Kobieta, która wcześnie nie była dla niej zbyt życzliwa, w końcu się do Bianki przekonała. Cieszyło ją to, że tutejsi mieszkańcy nie traktują jej jak obcej. Ot, życzliwość wsi.
Usiadła na kamieniu, by odpocząć i nacieszyć się miłą pogodą. Brzuch już jej urósł i zaczynało być ciężko. Westchnęła cicho, a następnie strzepała brud z koniuszka sukienki. Cieszyła się, ze może teraz bez skrępowania nosić takie ubrania. Co prawda jej sukienki nie były ani szczególnie piękne, ani czyste... Ale trudno było zadbać w takich warunkach o czystość rzeczy. Tutaj to właściwie każdy był brudny. Tylko, kiedy szło się do kościoła, zawsze się było czystym i w ładnych rzeczach. Bolało ją tylko to, ze większość przyjezdnych patrzyło na wioskowych z jakąś taką nieżyczliwością... Ale na szczęście rzadko pojawiali się tutaj nieznajomi.
Spojrzała na pakunek. No tak, trzeba wracać bo w takim gorącu ser zaraz się zepsuje. Podniosła się i niespiesznym krokiem ruszyła w kierunku chatki. Kiedy już zrobi, co do niej należy, pójdzie się obmyć. Na szczęście niedaleko płynął strumyk i nie było to dużym problemem. Od razu zobaczy, jak tam wygląda jej twarz. Przed wyjazdem Gawriił urządził jej nieprzyjemną kłótnię i skończyło się, jak się skończyło. Wcześniej nie mogła nawet oczu porządnie otworzyć, ale teraz było nieco lepiej. Choć trzeba przyznać, że nadal cała była obolała, a jej buzia przypominała rozorane pole. Ale to nic! Czasem się tak zdarza. I to nie tylko u niej! Przecież nieraz widzi i swoje sąsiadki w podobnym stanie. 'To wina tej absurdalnej wojny i cara!'- tak agresję swojego męża tłumaczyła sobie Bianuszka. Pewnie większość kobiet również próbowało sobie wmówić takie głupoty... Albo zwalały winę na alkohol. No, być możne i w jednym, i w drugim było trochę prawdy... Ale jak wiadomo w głównej mierze to wina mentalności.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
To wszystko było nie tak. Najpierw ta cała sytuacja z Bianką, później z jego *cenzura* klanem, a później znowu z Bianką. Dosłowie świat stanął na głowie, a on, biedny, musiał to wszystko odkręcać, żeby chociaż odzyskać odrobinę normalności i świętego spokoju. Czy to ze strony klanu, urażonej kobiecej dumy, czy też Szóskwy niezadowolonej z przerwania rozmów. Nosz zabić kogoś to za mało... A że jeszcze nie wyjaśnił wszystkich kwestii z Bianką, to umierał przez podróż morską, jakieś trzy miesiące temu. a później szwendał się po stolicy, zupełnie nie wiedząc, gdzie się podziać. Na szczęście szybko zajął się tym, co potrafił najlepiej. I nawet nie było tak źle. Był też w stanie poszukać Bianki przez ten czas i... po pewnym czasie, dowiedział się, gdzie też przebywa. Za miastem... Z mężczyzną... Kiedy się o tym dowiedział, przez pewien czas chodził przybity, a podchmielony to dość kiepskie słowo na określenie jego stanu, ale ogarnął się i nawet rozumiał. W końcu... Miała do tego prawo. Ale nie zmieniało to faktu, że musiał jej wszystko wyjaśnić, wiec doprowadził się do względnego porządku, ba, nawet się ogolił i umył! po czym wyruszył za miasto, gdzie, jak się dowiedział, mieszkała jego ukochana Bianeczka.
Stał na wiejskiej drodze i zastanawiał się, co zrobić. Mógłby popytać okolicznych, ale... Nauczył się już, że z kobietami lepiej nie rozmawiać, a mężczyźni mogą być zbyt porywczy. Jednak z dwojga złego... zagadnął jakiegoś mężczyznę, dopytując się o chatkę Gawriiła. Plus z pobytu w Szóskwie taki, że podszkolił mu się skill językowy...
A wiec... Szedł i szedł. A tam. Widział ją. Z daleka. Jak szła w stronę swojego nowego domu. Aż serce mu się ścisnęło, ale raczej go nie zauważyła, bo szła plecami do niego, przed siebie. A on nie mógł się ruszyć z miejsca, obserwując jej kochaną postać. Szlag! No i jak on miał jej wyjaśnić to wszystko? Dodajmy, kiedy nie było jej męża? Westchnął ciężko. To chyba pora wrócić do kielicha...
Stał na wiejskiej drodze i zastanawiał się, co zrobić. Mógłby popytać okolicznych, ale... Nauczył się już, że z kobietami lepiej nie rozmawiać, a mężczyźni mogą być zbyt porywczy. Jednak z dwojga złego... zagadnął jakiegoś mężczyznę, dopytując się o chatkę Gawriiła. Plus z pobytu w Szóskwie taki, że podszkolił mu się skill językowy...
A wiec... Szedł i szedł. A tam. Widział ją. Z daleka. Jak szła w stronę swojego nowego domu. Aż serce mu się ścisnęło, ale raczej go nie zauważyła, bo szła plecami do niego, przed siebie. A on nie mógł się ruszyć z miejsca, obserwując jej kochaną postać. Szlag! No i jak on miał jej wyjaśnić to wszystko? Dodajmy, kiedy nie było jej męża? Westchnął ciężko. To chyba pora wrócić do kielicha...
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Dotarła do chatki. Tam zajęła się swoimi sprawami. Przy pracy czas zawsze szybciej płynie~ Kiedy skończyła z bieżącymi sprawami usiadła sobie na ganku i odetchnęła. Taka chwila odpoczynku jest naprawdę miła. Zwłaszcza, kiedy boli kręgosłup i stawy. Spojrzała na niebo. Było jeszcze jasno i całkiem ciepło, wiech chyba pójdzie się obmyć. To też będzie przyjemne, zmyć cały ten brud. Zabrała szmatkę, widocznie pełniącą rolę ręcznika i kawałek szarego mydła o wątpliwej skuteczności, by następnie udać się ku wodzie. Gawriił prawdopodobnie pokaże się jutro, albo pojutrze... Będzie musiała wymyślić, co by tu mu dobrego naszykować. Miała nadzieję, że mu te jego plany wypalą, bo jak nie, to pewnie ona oberwie... Ot, niesprawiedliwość. Zachmurzyła się na taką ewentualność. Będzie musiała go jakoś udobruchać. Rozmyślając o różnych mniej lub bardziej ważnych sprawach przemierzała wiejskie dróżki. W międzyczasie rozmawiała nawet ze starą Ivanową. Jak ona nie lubiła tej baby... Ale trzeba było być miłym. Co za utrapienie!
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Być albo nie być... Znaczy pić, czy nie pić, oto jest pytanie. Bo nie chciał znów sięgać po flaszkę, kiedy była nawet znikoma szansa, że spotka Biankę. Westchnął ciężko i zamiast wracać do miasta skierował swoje kroki nad pobliską rzekę, by zaszyć się w jakiś krzaczorach nad brzegiem i porzucać kamyczki do wody, kontemplując nad sensem swojego nędznego istnienia. I tak rzucał, rzucał, aż usłyszał, po pewnym czasie, że ktoś nadchodzi. Spojrzał nawet w tamtą stronę, po czym jak najszybciej się schował, robiąc nie lada rabanu. Nie spodziewał się jej tutaj! I co on teraz... zrobi? Przełknął ślinę. Może najlepiej by było sie zmyć? Bianka... No dlaczego no...
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Kto się tak tłukł? Pewnie dzieciaki latały i robiły Bóg wie co, zamiast pomóc rodzicom. Podrapała cię po głowie. No, to chyba nie będzie się negliżować... Chociaż mogło być to też jakieś zwierze. Ale! Lepiej nie ryzykować. Umyje twarz i pomoczy stopy w przyjemnej wodzie. Tak też zrobiła. Ku swojemu niezadowoleniu spostrzegła, co nie było trudne, że jej buzia nadal wygląda mało zachęcająco. Miała nadzieję, ze mąż nie sprawi jej tak znowu... B-bo naprawdę przesadził! Nie musiał się wcale na jej wyładowywać tylko dlatego, ze pokłócił się z tym durnym typkiem... No, niby ją przeprosił,a le naprawdę... Miała nadzieję, że się zmieni. Tak, jak obiecywał. Tak więc siedziała na brzegu: rozmyślając, majtając nogami i rozchlapując wodę dookoła. Coś tam też mówiła do dziecka, co jakiś czas gładząc już zaokrąglony brzuch.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Nie zauważyła go. To dobrze. Z drugiej strony jego aż nosiło, żeby wyjść powiedzieć, co mu na serduchu leżało przez te wszystkie miesiące. Ale teraz wolał obserwować. Z tego odległości widział siniaki i brzuszek wyraźnie. Nie wiedział, czy ma sie cieszyć, czy płakać. Z jednej strony cieszył się, widząc ładnie zaokrąglony brzuch Bianki, bo wiedział troszkę, jaka ona była pod względem opiekowania sie nad innymi, ale z drugiej... Choć było to juz jej życie i wolał się nie wtrącać, to aż mu sie serce krajało na widok tego wszystkiego. Bił sie sam ze sobą, aż ostatecznie, niepewnie, wyszedł z tych krzaków, pobąkujac jakieś nieśmiałe przywitania i przeprosiny.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Pewnie siedziałaby tak i marudziła jeszcze parę dobrych chwil... No, ale jak ktoś, i to jeszcze takim uderzająco podobnym głosem, coś tam gada za jej plecami, to musi... Otworzyła usta, a następnie przetarła oczy. Nie może być! Podniosła się, zdecydowanie za szybko, przez co się zachwiała. Na szczęście się nie wywróciła. Serducho jej zabiło, a twarz pewnie zrobiła czerwona (choć niekoniecznie można to było zobaczyć). Skąd niby on się ty wziął? N-no, jak niby ją znalazł? T-to pewnie jakieś urojenia... I jeszcze ta chora reakcja! Przecież miała męża, a Nichi był zdradziecki!
-Cz-czego chcesz?!- siliła się na hardy ton, ale niekoniecznie jej to wyszło. Myślała, ze już wszystko ma uporządkowane... A-ale miłość to jednak tak szybko nie odchodzi. M-musi jak najszybciej uciec! Do domu! D-dobrze by było, gdyby Gawriił pojawił się dzisiaj... A! Żeby nikt ich tutaj nie zobaczył! Mężczyzna i kobieta... Sami w takim miejscu! Gdyby ktoś powiedział o tym jej mężowi, to byłaby katorga...
-Cz-czego chcesz?!- siliła się na hardy ton, ale niekoniecznie jej to wyszło. Myślała, ze już wszystko ma uporządkowane... A-ale miłość to jednak tak szybko nie odchodzi. M-musi jak najszybciej uciec! Do domu! D-dobrze by było, gdyby Gawriił pojawił się dzisiaj... A! Żeby nikt ich tutaj nie zobaczył! Mężczyzna i kobieta... Sami w takim miejscu! Gdyby ktoś powiedział o tym jej mężowi, to byłaby katorga...
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Wiedział, że będzie niezręcznie, ale żeby aż tak... I to nie tak, ze chciał do niej wrócić, czy co. Po tym , co sie stało ni wierzył w możliwość naprawienia wszystkiego. A Bianka wyglądała na nieprzekonaną. Aaaaa, źle, źle wszystko idzie!
- Nic od ciebie nie chcę! Uwierz! - zaczął od zapewnień stojąc w sporej odległości od niej, żeby nie było to nic innego jak rozmowa dawnych... znajomych. - A ponieważ mój klan nie schyli głowy... to przyszedłem cie przeprosić i wyjaśnić to nieporozumienie. - Zaciął się i wpatrywał nieco tępo w punkt nad ramieniem Bianki. Niedługo jednak sie ocknął i kontynuował. - Tak, klan chciał zdobyć bron palną do wojny. Ale nie chciałem, by do tego doszło, gdy zobaczyłem, co ona potrafi, wiec po powrocie chciałem im powiedzieć, że jest do niczego... Ale oni wyskoczyli z tym całym ożenkiem, jak ja w życiu tamtej kobiety na oczy nie widziałam, ani nie wiedziałem, że coś takiego planują! I nie wiem, czy mi w to wszystko uwierzysz, ale chociaż przyjmij moje przeprosiny! - Z każdym słowem emocjonował sie coraz bardziej, a gdy skończył, przypadł do ziemi w pokłonie i nawet sie nie ruszał. Miał nadzieję, że Bianka nie podejdzie czy coś... Bo wiedział, czym to mogłoby grozić dla kobiety.
- Nic od ciebie nie chcę! Uwierz! - zaczął od zapewnień stojąc w sporej odległości od niej, żeby nie było to nic innego jak rozmowa dawnych... znajomych. - A ponieważ mój klan nie schyli głowy... to przyszedłem cie przeprosić i wyjaśnić to nieporozumienie. - Zaciął się i wpatrywał nieco tępo w punkt nad ramieniem Bianki. Niedługo jednak sie ocknął i kontynuował. - Tak, klan chciał zdobyć bron palną do wojny. Ale nie chciałem, by do tego doszło, gdy zobaczyłem, co ona potrafi, wiec po powrocie chciałem im powiedzieć, że jest do niczego... Ale oni wyskoczyli z tym całym ożenkiem, jak ja w życiu tamtej kobiety na oczy nie widziałam, ani nie wiedziałem, że coś takiego planują! I nie wiem, czy mi w to wszystko uwierzysz, ale chociaż przyjmij moje przeprosiny! - Z każdym słowem emocjonował sie coraz bardziej, a gdy skończył, przypadł do ziemi w pokłonie i nawet sie nie ruszał. Miał nadzieję, że Bianka nie podejdzie czy coś... Bo wiedział, czym to mogłoby grozić dla kobiety.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
No i co on? Idiota! Zawsze był idiotą... I to się nie zmieni, nigdy. Kiedy tak na niego patrzyła... Ta cała złość na niego została odjęta. Głupia była z niej baba. Zbliżyła się do mężczyzny i przy nim przyklękła. Delikatnie pogładziła go po głowie, jak gdyby był dzieckiem. Żeby tylko nikt ich nie zobaczył!
-Nie wiem, czy potrafię ci jeszcze ufać, ale to już nie ma znaczenia... Mam męża i teraz chcę się zając swoim życiem. Ty tez powinieneś skupić się na sobie.- powiedziała lekko drżącym głosem. Starała się nie jąkać, choć marnie jej to wychodziło.
-I nie chyl tak czoła, bo nie warto. Chciałabym, żebyś chociaż ty zachował dumę.- uśmiechnęła się, jakoś tak smutno. Inaczej wyobrażała sobie to wszystko, ale wyszło jak wyszło. Jeszcze raz pogładziła jego włosy, a następnie się podniosła i odsunęła.
-Wrócę do domu. Przenocowałabym cię i nakarmiła, gdyby Gawriił, znaczy się mój mąż, był w domu i wyraziłby na to zgodę, ale sam rozumiesz.- po tych słowach odwróciła się i, możliwie szybkim krokiem, ruszyła do chatki.
-Nie wiem, czy potrafię ci jeszcze ufać, ale to już nie ma znaczenia... Mam męża i teraz chcę się zając swoim życiem. Ty tez powinieneś skupić się na sobie.- powiedziała lekko drżącym głosem. Starała się nie jąkać, choć marnie jej to wychodziło.
-I nie chyl tak czoła, bo nie warto. Chciałabym, żebyś chociaż ty zachował dumę.- uśmiechnęła się, jakoś tak smutno. Inaczej wyobrażała sobie to wszystko, ale wyszło jak wyszło. Jeszcze raz pogładziła jego włosy, a następnie się podniosła i odsunęła.
-Wrócę do domu. Przenocowałabym cię i nakarmiła, gdyby Gawriił, znaczy się mój mąż, był w domu i wyraziłby na to zgodę, ale sam rozumiesz.- po tych słowach odwróciła się i, możliwie szybkim krokiem, ruszyła do chatki.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
No i co ona głupia robiła. Ale nie powiedział nic i trwał w swoim ukłonie, nawet kiedy poszła. Mogło sie wydawać, że zasnął, ale on po prostu rozmyślał. Bianka wciąż miała taki delikatny dotyk i delikatną, kobiecą naturę. Tylko musiała dorastać w trudnych warunkach. Chociaż, czy on tez nie dorastał w trudnych warunkach? Choć znacząco różniły się od tego, co było w Szóskiwe, również było to cieżkie. No cóż... Oderwał się od ziemi po jakiś dziesięciu minutach i spojrzał na ścieżkę, którą może szła Bianka. On juz dawno nie miał honoru, ale duma... Może dume jeszcze miał. A chylenie czoła przed ukochaną nie raniło jej ani trochę. Przynajmniej powiedział co chciał. teraz mógł sie napić.
I tak skończył w jakieś niewielkiej karczmie czy szynku, gdzie siedział nad butelką czystej i rozmyślał o wszystkim...
I tak skończył w jakieś niewielkiej karczmie czy szynku, gdzie siedział nad butelką czystej i rozmyślał o wszystkim...
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
S-skąd on się tu wziął? O-ona już wszystko sobie w serduszku ułożyła, a tu nagle... N-nagle Nichi! I-idiota jeden! Oszust i zdrajca! P-powinna być oziębła... I-i okropna! A-ale nie potrafiła... Jak tak na nią patrzył tymi swoimi kłamliwymi oczyma, które tak pokochała, to po prostu coś tak, wewnątrz niej... Nim się spostrzegła już była pod chatką. Usiadła na ławce i zapłakała. Jak to się wszystko potoczyło. Zdecydowanie miało być inaczej... Popłakała jeszcze chwilę, dłuższą chwilę, a kiedy wzięła się już w garść zrobiło się całkiem ciemno. Zajęła się najważniejszymi obowiązani, a kiedy już je dokonała poszła spać.
Domowe sprawunki jak zwykle były uciążliwe i powodowały ból w plecach i łydkach. Nie, żeby było jakoś nie do zniesienia, ale zawsze to była nieprzyjemna uciążliwość. Co gorsza cały czas rozmyślała o Nichim, co dodatkowo zmniejszało produktywność Bianki. No i jeszcze Gawriił... Niby wczoraj wrócił, ale był taki zachmurzony swoim niepowodzeniem, ze nie dało się z nim żyć. Boczył się cały czas i na wszystko denerwował. Ale nawet nie dostała... Chyba przejął się po tym ostatnim. Ale to dobrze! Choć nie wiadomo, kiedy mu się zmieni... A teraz znowu, poszedł pracować w pole, ale już się ściemniało, więc powinien wracać. Dwa światy z tym człowiekiem. Naszykowała mu posiłek, a ten nawet nie raczy przyjść. Nieco zdenerwowana ruszyła po mężczyznę. Zdziwiła się, kiedy nie zastała go w miejscu pracy. Nie mogli się minąć... Ten patałach pewnie znowu polazł na jakieś podejrzane bimbry do sąsiadów, czy gdzie! Poczerwieniała ze złości. Nawet nie będzie mogła mu tego wygarnąć, bo jeszcze niesłusznie to ona oberwie! Przeklęła go pod nosem i wróciła do domu. Nie będzie się o obwiesia zamartwiać.
Tymczasem Gawriił, będący nieprzesadnie barczystym mężczyzną o ciemnych włosach i gęstej, krótkiej brodzie (bez wąsa *^*), raźnym krokiem zmierzał ku karczmie (choć trudno to zakwalifikować pod karczmę... to wódo-chlejcze miejsce). Musiał zapić swoje niepowodzenie, by potem móc sobie spokojnie żyć. Bolało go to, że nie zarobił tych obiecanych pieniędzy... Ale najważniejsze, że nic nie stracił. Tylko denerwowało go to, że Bianka jego plany nazwała 'Pobożnymi życzeniami.'. Jak ona tak mogła... Miała szczęście, że był dobrym mężem. Gdyby to był inny, już dawno zostałaby nauczona odpowiedniej postawy... Nie był pewny czy bycie takim pobłażliwym mężem było dobre... A jak mu się Bianeczka zepsuje? Tak, charakterologicznie? Tym bardziej, ze nawet jej kupił wstążki i chustę (o których jednak jeszcze się nie dowiedziała), choć jej nastawienie w stosunku do niego było takie niepoprawne? Pokręcił głową. Nie powinien tak na to patrzeć. Bo w sumie... W sumie to była dobrą żoną. Dawała mu dobrze żryć, zajmowała się domem jak trzeba, a i w nocy zachowywała się jak na żonę przystało. No i nie była pazerna, jak to u kobiet jest w zwyczaju... Więc mógł jej wybaczyć ten niewątpliwie niewyparzony język i zbyt odważną postawę. Podrapał się po brodzie, kiwając głową. Nie było źle. Jedynym mankamentem był ten dzieciak... Miał nadzieję, ze chociaż urodzi córkę, bo syna obcego mężczyzny cięzko mu będzie zdzierżyć. A teraz czeka na niego przyjaciel, kieliszek~
Domowe sprawunki jak zwykle były uciążliwe i powodowały ból w plecach i łydkach. Nie, żeby było jakoś nie do zniesienia, ale zawsze to była nieprzyjemna uciążliwość. Co gorsza cały czas rozmyślała o Nichim, co dodatkowo zmniejszało produktywność Bianki. No i jeszcze Gawriił... Niby wczoraj wrócił, ale był taki zachmurzony swoim niepowodzeniem, ze nie dało się z nim żyć. Boczył się cały czas i na wszystko denerwował. Ale nawet nie dostała... Chyba przejął się po tym ostatnim. Ale to dobrze! Choć nie wiadomo, kiedy mu się zmieni... A teraz znowu, poszedł pracować w pole, ale już się ściemniało, więc powinien wracać. Dwa światy z tym człowiekiem. Naszykowała mu posiłek, a ten nawet nie raczy przyjść. Nieco zdenerwowana ruszyła po mężczyznę. Zdziwiła się, kiedy nie zastała go w miejscu pracy. Nie mogli się minąć... Ten patałach pewnie znowu polazł na jakieś podejrzane bimbry do sąsiadów, czy gdzie! Poczerwieniała ze złości. Nawet nie będzie mogła mu tego wygarnąć, bo jeszcze niesłusznie to ona oberwie! Przeklęła go pod nosem i wróciła do domu. Nie będzie się o obwiesia zamartwiać.
Tymczasem Gawriił, będący nieprzesadnie barczystym mężczyzną o ciemnych włosach i gęstej, krótkiej brodzie (bez wąsa *^*), raźnym krokiem zmierzał ku karczmie (choć trudno to zakwalifikować pod karczmę... to wódo-chlejcze miejsce). Musiał zapić swoje niepowodzenie, by potem móc sobie spokojnie żyć. Bolało go to, że nie zarobił tych obiecanych pieniędzy... Ale najważniejsze, że nic nie stracił. Tylko denerwowało go to, że Bianka jego plany nazwała 'Pobożnymi życzeniami.'. Jak ona tak mogła... Miała szczęście, że był dobrym mężem. Gdyby to był inny, już dawno zostałaby nauczona odpowiedniej postawy... Nie był pewny czy bycie takim pobłażliwym mężem było dobre... A jak mu się Bianeczka zepsuje? Tak, charakterologicznie? Tym bardziej, ze nawet jej kupił wstążki i chustę (o których jednak jeszcze się nie dowiedziała), choć jej nastawienie w stosunku do niego było takie niepoprawne? Pokręcił głową. Nie powinien tak na to patrzeć. Bo w sumie... W sumie to była dobrą żoną. Dawała mu dobrze żryć, zajmowała się domem jak trzeba, a i w nocy zachowywała się jak na żonę przystało. No i nie była pazerna, jak to u kobiet jest w zwyczaju... Więc mógł jej wybaczyć ten niewątpliwie niewyparzony język i zbyt odważną postawę. Podrapał się po brodzie, kiwając głową. Nie było źle. Jedynym mankamentem był ten dzieciak... Miał nadzieję, ze chociaż urodzi córkę, bo syna obcego mężczyzny cięzko mu będzie zdzierżyć. A teraz czeka na niego przyjaciel, kieliszek~
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Nichi nie mógł się pozbierać i po widoku Bianki, i po tym, że specjalnie nie był w stanie zrobić cokolwiek by albo pomóc Biance, albo jakoś specjalniej, dobitniej ja przeprosić. Więc siedział drugi dzień z rzędu w szynku, zapijając swoje smutki kieliszkiem wódki. Czy tez kieliszkami. Bo na jednym się nie skończyło. Ale, żeby nie było, nie zapijał się cały dzień! Kulturalnie poszukał jakiegoś małego pomieszczenia, nawet na strychu, w którym mógłby przenocować i ogarnąć swoje smutne myśli oraz swoje jestestwo. W każdym razie nastał wieczór i siedział bawiąc się kieliszkiem, niemalże leząc na blacie lady, mając w pobliżu butelkę z czystą. Nowy przyjaciel odkąd przybył do Szóskwy.
I pewnie siedziałby tak dalej, gdyby nie nowa twarz, która zasiadła obok. Spojrzał na niego i od razu wiedział, ze i on jest przybity. Niewątpliwie było to miejsce, w którym spotykali się ludzie w podobnym stanie emocjonalnym. Nawet go to rozbawiło.
- Heh, haha, widzę, że niewiele nas różni. Może tylko stan, w którym się znajdujemy... - zagaił do nieznajomego, uśmiechając się nieco pijacko, a po trochu przyjacielsko. - Co sprawia, że masz taką kwaśną minę, co, przyjacielu? - Podał mu swoją butelkę. No! Jak dotknęło ich obojga nieszczęście, to i napić się mogą z jednej butelki!
I pewnie siedziałby tak dalej, gdyby nie nowa twarz, która zasiadła obok. Spojrzał na niego i od razu wiedział, ze i on jest przybity. Niewątpliwie było to miejsce, w którym spotykali się ludzie w podobnym stanie emocjonalnym. Nawet go to rozbawiło.
- Heh, haha, widzę, że niewiele nas różni. Może tylko stan, w którym się znajdujemy... - zagaił do nieznajomego, uśmiechając się nieco pijacko, a po trochu przyjacielsko. - Co sprawia, że masz taką kwaśną minę, co, przyjacielu? - Podał mu swoją butelkę. No! Jak dotknęło ich obojga nieszczęście, to i napić się mogą z jednej butelki!
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Usiadł gdzie było wolne miejsce. Trochę się zdziwił słysząc tak dziwnie zaakcentowaną wypowiedź. Spojrzał na mężczyznę. Dziwny był trochę z wyglądu... Ale miał przyjemy uśmiech, no i częstował wódką. Nie mógł być złym człowiekiem.
-Ah, panie, szkoda język strzępić.- odparł, przyjmując butelkę. Napił się solidnego łyka i oddał alkohol.
-Bida z nędzą, a to żona ciężarna, to i niedługo pojawi się kolejna gęba do wykarmienia.- mlasnął niezadowolony.
-Jeszcze, żeby baba nie była taka kąśliwa, to może by się jakoś... Eee! Jak mówiłem, panie, nie ma co języka strzępić.- machnął ręką.
-Też pan jakiś taki, jakbyś pana z grobu wykopali, czy inszych wątpiów pozbawili. Jak tak na pana patrze to musi chodzić albo o pieniądze, albo o kobietę.- uśmiechnął się lekko, jakby chciał pokrzepić i siebie, i nieznajomego.
-Ah, panie, szkoda język strzępić.- odparł, przyjmując butelkę. Napił się solidnego łyka i oddał alkohol.
-Bida z nędzą, a to żona ciężarna, to i niedługo pojawi się kolejna gęba do wykarmienia.- mlasnął niezadowolony.
-Jeszcze, żeby baba nie była taka kąśliwa, to może by się jakoś... Eee! Jak mówiłem, panie, nie ma co języka strzępić.- machnął ręką.
-Też pan jakiś taki, jakbyś pana z grobu wykopali, czy inszych wątpiów pozbawili. Jak tak na pana patrze to musi chodzić albo o pieniądze, albo o kobietę.- uśmiechnął się lekko, jakby chciał pokrzepić i siebie, i nieznajomego.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Pokiwał głową, rozumiejąc. Tak, tak, na problemy i kłopoty szkoda było strzępić języka, ale i tak z ciekawością i zainteresowaniem wysłuchał historii nieznajomego. W końcu byli już niemalże jak bracia połączeni tą samą flaszką! I kiwał też rozumiejąc, jakim kłopotem może być żona w ciąży, kiedy brakuje pieniędzy. Czy też może chciałby rozumieć, bo dla niego sam fakt, że Bianka byłaby w ciąży, byłby cudowny... A pieniędzy też mu nie brakowało... kiedyś...
- A bo niemalże mnie wykopali zza grobu... - stwierdził. - I to właśnie z powodu kobiety! - dodał dobitnie, nalewając sobie do niewielkiego kieliszka. Cóż zawsze to było lepsze niż niepotrzebne palenia gardła, a jeszcze nie był aż tak źle zdołowany, by ciągnąć z gwinta. Westchnął. - A bo pokłóciliśmy się i odeszła, a ja nie mogłem nawet przeprosić. A teraz patrzę, a to ona! I wciąż przeprosić nie mogę, bo już sobie życie ułożyła, a co ja będę je rujnować...
- A bo niemalże mnie wykopali zza grobu... - stwierdził. - I to właśnie z powodu kobiety! - dodał dobitnie, nalewając sobie do niewielkiego kieliszka. Cóż zawsze to było lepsze niż niepotrzebne palenia gardła, a jeszcze nie był aż tak źle zdołowany, by ciągnąć z gwinta. Westchnął. - A bo pokłóciliśmy się i odeszła, a ja nie mogłem nawet przeprosić. A teraz patrzę, a to ona! I wciąż przeprosić nie mogę, bo już sobie życie ułożyła, a co ja będę je rujnować...
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Poklepał po ramieniu towarzysza niedoli. Każdy ma swoje problemy, ale to trzeba się wspierać, bo niby łatwiej jest przejść przez nie z kimś. A przynajmniej tak mówią ludzie. Choć tak z własnych autopsji... To jakoś tak milej się zrobiło, jak była z nim Bianeczka... Choć czasem się kłócili, to nie chciałby teraz zostać bez niej.
-Znajdziesz pan inną. Wszystkie babska są takie same.- westchnął, opierając się ręką o blat.
-Żyć się z nimi nie da, a bez nich, to jeszcze gorzej... Ot, nasz samczy los.- zaśmiał się cicho, spoglądając za okno. Musi wyjść, zanim się ściemni, bo żona naprawdę się obrazi i jeszcze będzie musiał ja przepraszać... A przecie tak się nie godzi! Na kiego pantofla wyjdzie, czy co... Niedługo będzie musiał iść, a jeszcze porządnie się nie napił. Przeczesał włosy dłonią. Dobrze rozmawiało mu się z tym mężczyzną.
-Widzę, żeś pan nietutejszy, masz gdzie się zatrzymać?- spytał niemalże serdecznym tonem.
-Czy wcisnęli panu ten strych, co go tu mają? Idzie się tam zarazić paskudztwem, bo wiesz pan, już parę przyjezdnych tam zeszło na jakieś zarazy. Ponoć w mieście, to nawet mają jakiś tam medyków, czy lekarzy, ale u nas to nawet znachora nie ma, to o wyleczeniu nawet nie ma co myśleć. Taki jeden tutejszy, Włas się nazywa, trochę zna się na tych całych chorobach, ale też nie zawsze może pomóc, wiesz pan, ma swoją robotę i całą masę dzieciaków do utrzymania. Czasu chłopinie nie starcza, ale poczciwy z niego człek.- trochę zszedł z tematu. Musi sprowadzić rozmowę na właściwy tor.
-Umyśliłem sobie, że pan mógłbyś zanocować w moim domu. Byłeś pan serdeczny, to bym się chcial odwdzięczyć. Chyba, że pan nie chcesz, to nie będę się narzucał
-Znajdziesz pan inną. Wszystkie babska są takie same.- westchnął, opierając się ręką o blat.
-Żyć się z nimi nie da, a bez nich, to jeszcze gorzej... Ot, nasz samczy los.- zaśmiał się cicho, spoglądając za okno. Musi wyjść, zanim się ściemni, bo żona naprawdę się obrazi i jeszcze będzie musiał ja przepraszać... A przecie tak się nie godzi! Na kiego pantofla wyjdzie, czy co... Niedługo będzie musiał iść, a jeszcze porządnie się nie napił. Przeczesał włosy dłonią. Dobrze rozmawiało mu się z tym mężczyzną.
-Widzę, żeś pan nietutejszy, masz gdzie się zatrzymać?- spytał niemalże serdecznym tonem.
-Czy wcisnęli panu ten strych, co go tu mają? Idzie się tam zarazić paskudztwem, bo wiesz pan, już parę przyjezdnych tam zeszło na jakieś zarazy. Ponoć w mieście, to nawet mają jakiś tam medyków, czy lekarzy, ale u nas to nawet znachora nie ma, to o wyleczeniu nawet nie ma co myśleć. Taki jeden tutejszy, Włas się nazywa, trochę zna się na tych całych chorobach, ale też nie zawsze może pomóc, wiesz pan, ma swoją robotę i całą masę dzieciaków do utrzymania. Czasu chłopinie nie starcza, ale poczciwy z niego człek.- trochę zszedł z tematu. Musi sprowadzić rozmowę na właściwy tor.
-Umyśliłem sobie, że pan mógłbyś zanocować w moim domu. Byłeś pan serdeczny, to bym się chcial odwdzięczyć. Chyba, że pan nie chcesz, to nie będę się narzucał
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Chciałby, żeby było to takie łatwe. Ale coś czuł, że nie będzie. Bo teraz ciężko będzie wrócić do kraju, a tutaj aż się bał brać jakąkolwiek za swoją lubą, bo był to kraj zbyt dziwny, nawet jak na niego. Dlatego też pokiwał głową w geście zrozumienia, ale specjalnie przekonany nie był. Wypił swój kieliszek.
- Taak, ale za to jakie wdzięczne bywają te kobiety~! - mruknął z rozmarzeniem. Ile on by dał, by mieć w swoich objęciach Biankę ponownie. Ale obiecał sobie i tego nie złamie. Nie będzie się jej do życia pakować. Odchrząknął i dopił końcówkę z butelki. - Strych? Aaa, tak. Ale nie, nie trzeba! i tak pewnie... niedługo będę wyjeżdżać... - mruknął niepocieszony, patrząc na puste szklane naczynie i westchnął głęboko. - Poza tym nie dam się tak łatwo... zabić, nawet przez choróbsko, jakiem mężczyzna! - rzucił odważnie, podnosząc głos, a następnie zaśmiewając się z tego, co powiedział. - Ale mogę pójść z tobą, przewietrzyć się... W sumie nawet dobrze mi to zrobi - dodał, uśmiechając się do niego przyjaźnie.
- Taak, ale za to jakie wdzięczne bywają te kobiety~! - mruknął z rozmarzeniem. Ile on by dał, by mieć w swoich objęciach Biankę ponownie. Ale obiecał sobie i tego nie złamie. Nie będzie się jej do życia pakować. Odchrząknął i dopił końcówkę z butelki. - Strych? Aaa, tak. Ale nie, nie trzeba! i tak pewnie... niedługo będę wyjeżdżać... - mruknął niepocieszony, patrząc na puste szklane naczynie i westchnął głęboko. - Poza tym nie dam się tak łatwo... zabić, nawet przez choróbsko, jakiem mężczyzna! - rzucił odważnie, podnosząc głos, a następnie zaśmiewając się z tego, co powiedział. - Ale mogę pójść z tobą, przewietrzyć się... W sumie nawet dobrze mi to zrobi - dodał, uśmiechając się do niego przyjaźnie.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
-Rzadko im się to zdarza.- odparł nieprzekonany. Bo niby czasem, to potrafią... Ale potem zaraz znów rozpętają jakąś aferę. Baby...
-No, to cię nie będę przymuszać, ale wiesz pan, tam to się naprawdę rożne rzeczy działy.- odpowiedział, również śmiejąc się z towarzysza. Jakaś taka pocieszność w nim była. Znów wyjrzał za okno. Zmierzchało. Kurde, Bianka się nachmurzy.
-To ja się zbierać będę, bo żonie nie mówiłem, że tu przyjdę, to już pewnie z patelką w łapach na mnie czeka.- powiedział, żartobliwym tonem, wstając z siedziska.
Odetchnął świeżym powietrzem. Było dużo przyjemniejsze niż to zatęchłe, zadymione, ściśnięte w zagrzybiałym pomieszczeniu.
-To może pan się skusisz chociaż na jakieś winko, czy kieliszeczek w moim domu? Bo tak piłem za pana pieniądze, to teraz źle się będę czuł, jak pan nie dasz sobie wynagrodzić.- rzucił, z wolna kierując się w stronę chatki.
-No, to cię nie będę przymuszać, ale wiesz pan, tam to się naprawdę rożne rzeczy działy.- odpowiedział, również śmiejąc się z towarzysza. Jakaś taka pocieszność w nim była. Znów wyjrzał za okno. Zmierzchało. Kurde, Bianka się nachmurzy.
-To ja się zbierać będę, bo żonie nie mówiłem, że tu przyjdę, to już pewnie z patelką w łapach na mnie czeka.- powiedział, żartobliwym tonem, wstając z siedziska.
Odetchnął świeżym powietrzem. Było dużo przyjemniejsze niż to zatęchłe, zadymione, ściśnięte w zagrzybiałym pomieszczeniu.
-To może pan się skusisz chociaż na jakieś winko, czy kieliszeczek w moim domu? Bo tak piłem za pana pieniądze, to teraz źle się będę czuł, jak pan nie dasz sobie wynagrodzić.- rzucił, z wolna kierując się w stronę chatki.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Rozumiał, wszystko rozumiał. Bianka by go pewnie za uszy wtargała, gdyby tylko wiedziała, że pije, w dodatku w jakieś podrzędnej knajpie i brata sie z nieznajomym, a ona nic nie wie gdzie jest i o której wróci. Bo pewnie martwiła by się strasznie...
- Rozumiem, rozumiem, towarzyszu... Jak trzy diabły, rozumiem - potakiwał, wychodząc z knajpy i rozglądając się. To tak ciemno już było? Jak ten czas szybko leci... Przeczesał włosy dłonią i szedł spokojnym krokiem tuż za mężczyzną, oddychając głęboko. - Nie, nie, podziękuję. Wiem, że to obraza dla ciebie, przyjacielu, ale wolałbym wrócić na stryszek i odpocząć, jutro planuję wrócić do stolicy - odparł na zaproszenie by przechylić kolejny kieliszek. I tak doszli do chatynki, w której mieszkał on i Bianka, choć Nichi był tego zupełnie nieświadomy.
- No to chyba tyle, przyjacielu! - stwierdził entuzjastycznie. - Do następnego, bo na pewno takowyż będzie~! - rzucił i zaczął sie oddalać w stronę swojego poddasza.
- Rozumiem, rozumiem, towarzyszu... Jak trzy diabły, rozumiem - potakiwał, wychodząc z knajpy i rozglądając się. To tak ciemno już było? Jak ten czas szybko leci... Przeczesał włosy dłonią i szedł spokojnym krokiem tuż za mężczyzną, oddychając głęboko. - Nie, nie, podziękuję. Wiem, że to obraza dla ciebie, przyjacielu, ale wolałbym wrócić na stryszek i odpocząć, jutro planuję wrócić do stolicy - odparł na zaproszenie by przechylić kolejny kieliszek. I tak doszli do chatynki, w której mieszkał on i Bianka, choć Nichi był tego zupełnie nieświadomy.
- No to chyba tyle, przyjacielu! - stwierdził entuzjastycznie. - Do następnego, bo na pewno takowyż będzie~! - rzucił i zaczął sie oddalać w stronę swojego poddasza.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Wzruszył ramionami. Jak chłop nie chce, to przecież go nie zmusi... Już nie będzie się napraszać, bo przecie to przesada w drugą stronę.
-To bezpiecznej drogi, panie...- a! Nie przedstawili się sobie!
-Właściwie, drogi panie, wypadałoby się z mojej strony przedstawić.- i nawet chciał to uczynić, ale zasłyszał jakieś szumy, szelesty i kroki. To niewątpliwie była ona... Westchnął z rezygnacją.
Ile można czekać na takiego buca? Jełop jeden chlał pewnie w tym smrodzie i brudzie! Ona już po niego pójdzie! Może ją nawet uderzyć, a co! I tak ona będzie góra i oboje będą o tym wiedzieć! Więc ruszyła z hardo, mając zaciętą minę, która jednak zrzedła nie tyle na widok męża, co jego towarzysza. A-ale jak to... To... T-t-to jakiś podły podstęp?! Ch-chciał coś zrobić Gawriiłowi? Omamić go i wykorzystać? Tak jak ją? A-ale Gawriił, to nic... Całe jej zacięcie odeszło jak ręką odjął. Jezus! Jeszcze Gawriił się domyśli i zabije Nichiego... A-albo ją... A-albo oboje! Już wiedzieli, że tutaj jest, więc nie mogła się tak po prostu obrócić na pięcie i odjeść. Po prostu... Zachowa się potulnie i będzie w porządku. Spuściła głowę. Nie patrzeć na Nichiego bo mąż wymyśli jakieś bzdury albo, co gorsza, poczuje się zazdrosny. Stanęła blisko męża.
-Przygotowałam ci posiłek, drogi mężu.- powiedziała cicho, nie ważąc się nawet podnieść wzroku. Gawriił nie lubił, kiedy gapiła się na innych mężczyzn, a jakby jeszcze się zarumieniła to... Lepiej nie ryzykować.
-To bezpiecznej drogi, panie...- a! Nie przedstawili się sobie!
-Właściwie, drogi panie, wypadałoby się z mojej strony przedstawić.- i nawet chciał to uczynić, ale zasłyszał jakieś szumy, szelesty i kroki. To niewątpliwie była ona... Westchnął z rezygnacją.
Ile można czekać na takiego buca? Jełop jeden chlał pewnie w tym smrodzie i brudzie! Ona już po niego pójdzie! Może ją nawet uderzyć, a co! I tak ona będzie góra i oboje będą o tym wiedzieć! Więc ruszyła z hardo, mając zaciętą minę, która jednak zrzedła nie tyle na widok męża, co jego towarzysza. A-ale jak to... To... T-t-to jakiś podły podstęp?! Ch-chciał coś zrobić Gawriiłowi? Omamić go i wykorzystać? Tak jak ją? A-ale Gawriił, to nic... Całe jej zacięcie odeszło jak ręką odjął. Jezus! Jeszcze Gawriił się domyśli i zabije Nichiego... A-albo ją... A-albo oboje! Już wiedzieli, że tutaj jest, więc nie mogła się tak po prostu obrócić na pięcie i odjeść. Po prostu... Zachowa się potulnie i będzie w porządku. Spuściła głowę. Nie patrzeć na Nichiego bo mąż wymyśli jakieś bzdury albo, co gorsza, poczuje się zazdrosny. Stanęła blisko męża.
-Przygotowałam ci posiłek, drogi mężu.- powiedziała cicho, nie ważąc się nawet podnieść wzroku. Gawriił nie lubił, kiedy gapiła się na innych mężczyzn, a jakby jeszcze się zarumieniła to... Lepiej nie ryzykować.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Tak, bezpieczniej. A no tak, gdzie jego kultura! W tym wszystkim głowy by zapomniał! Odwrócił się i oniemiał na chwilę, jednak szybko się otrząsnął.
- Niczi - przedstawił się, patrząc na mężczyznę, nie zwracając większej uwagi na Biankę... która pojawiła się tuż obok mężczyzny. Mężu... A wiec to on był tym... zacisnął lekko dłonie i odetchnął. - Było miło cię poznać... towarzyszu - odpowiedział, pożegnał się i odszedł energicznie w stronę swojego stryszku. Co ona... Nie, przecież to... zatrzymał się pod jakimś drzewem, czując żółć wzbierająca się w jego gardle. Przełknął ślinę. Wdech, wydech... Będzie dobrze... Doczłapał się do stryszku i padł bez życia, licząc na szybki sen bez snów, jednak tej nocy męczyły go koszmary.
- Niczi - przedstawił się, patrząc na mężczyznę, nie zwracając większej uwagi na Biankę... która pojawiła się tuż obok mężczyzny. Mężu... A wiec to on był tym... zacisnął lekko dłonie i odetchnął. - Było miło cię poznać... towarzyszu - odpowiedział, pożegnał się i odszedł energicznie w stronę swojego stryszku. Co ona... Nie, przecież to... zatrzymał się pod jakimś drzewem, czując żółć wzbierająca się w jego gardle. Przełknął ślinę. Wdech, wydech... Będzie dobrze... Doczłapał się do stryszku i padł bez życia, licząc na szybki sen bez snów, jednak tej nocy męczyły go koszmary.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Jakoś tak... Dziwnie zaczął zachowywać się ten obcokrajowiec. Jakby kobiety nigdy nie widział. Spojrzał na niego podejrzliwie.
-Gawriił, a to...- nawet nie dał mu skończyć, bo uciekł jak gdyby miał coś na sumieniu. Tak się zląkł Bianki? Nie sądził. Spojrzał na żonę niepewnie. No, nie będzie jej pochopnie osądzać, tak jak ostatnio... W końcu jej to obiecał. Objął ją ramieniem i poprowadził w kierunku chaty.
-To co z tym jedzonkiem?- zagadał, jakby nie miał ochoty na rozmowy o towarzyszu (tudzież wódzie, za którą Bianka jeszcze pewnie trochę go podgębi).
Nichi sobie poszedł... T-to nawet lepiej. Spięła się nieco, kiedy Gawriił ją tak niespodziewanie objął. A-a temu co? Nie robił tak zazwyczaj. I-i śmierdziało od niego alkoholem!
-J-jak mówiłam już jest gotowe...- odpowiedziała ostrożnie. Z tym narwanym człowiekiem nigdy nie było wiadomo. Ale jak już się rozezna w jego humorze, to jeszcze mu pokaże! Tylko... Tylko musi mieć dobre samopoczucie, znaczy Gawriił.
Po krótkiej chwili już zajmowali się swoimi sprawami, a po nieco dłuższej poszli spać.
Minęło trochę czasu i poza tym, że nieco zmieniła się pogoda wszystko pozostało w starym zwyczaju. Gawriił miał swoje wzloty i upadki, a Bianka musiała te jego poczynania znosić. Ale musiała przyznać, że ostatnio, to nawet nie było najgorzej i siniaki zostały zniwelowane do powszechnie tolerowanego stopnia. Jej mąż oczywiście musiał chlać jak świnia, więc bardziej go pilnowała. Najważniejsze było, żeby się jej nie wywinął. Ogólnie, to sobie pracowali i żyli. Tylko brzuch jej jeszcze urósł i ciążył niemiłosiernie. Nie myślała, ze ciąża może być taka uciążliwa... A będzie jeszcze ciężej. Skaranie boskie. Ale w sumie sama jest sobie winna.
Akurat dzisiaj mieli nieco lżejszy dzień, więc mogliby odpocząć, ale oczywiście nie, bo Gawriił umyślił jakieś niepotrzebne głupstwa od których musiała go odwodzić. Więc on dziarsko szedł polną drogą, a ona tuż za nim susząc mu głowę i próbując odebrać pakunek z ręki.
-Gawriił, a to...- nawet nie dał mu skończyć, bo uciekł jak gdyby miał coś na sumieniu. Tak się zląkł Bianki? Nie sądził. Spojrzał na żonę niepewnie. No, nie będzie jej pochopnie osądzać, tak jak ostatnio... W końcu jej to obiecał. Objął ją ramieniem i poprowadził w kierunku chaty.
-To co z tym jedzonkiem?- zagadał, jakby nie miał ochoty na rozmowy o towarzyszu (tudzież wódzie, za którą Bianka jeszcze pewnie trochę go podgębi).
Nichi sobie poszedł... T-to nawet lepiej. Spięła się nieco, kiedy Gawriił ją tak niespodziewanie objął. A-a temu co? Nie robił tak zazwyczaj. I-i śmierdziało od niego alkoholem!
-J-jak mówiłam już jest gotowe...- odpowiedziała ostrożnie. Z tym narwanym człowiekiem nigdy nie było wiadomo. Ale jak już się rozezna w jego humorze, to jeszcze mu pokaże! Tylko... Tylko musi mieć dobre samopoczucie, znaczy Gawriił.
Po krótkiej chwili już zajmowali się swoimi sprawami, a po nieco dłuższej poszli spać.
Minęło trochę czasu i poza tym, że nieco zmieniła się pogoda wszystko pozostało w starym zwyczaju. Gawriił miał swoje wzloty i upadki, a Bianka musiała te jego poczynania znosić. Ale musiała przyznać, że ostatnio, to nawet nie było najgorzej i siniaki zostały zniwelowane do powszechnie tolerowanego stopnia. Jej mąż oczywiście musiał chlać jak świnia, więc bardziej go pilnowała. Najważniejsze było, żeby się jej nie wywinął. Ogólnie, to sobie pracowali i żyli. Tylko brzuch jej jeszcze urósł i ciążył niemiłosiernie. Nie myślała, ze ciąża może być taka uciążliwa... A będzie jeszcze ciężej. Skaranie boskie. Ale w sumie sama jest sobie winna.
Akurat dzisiaj mieli nieco lżejszy dzień, więc mogliby odpocząć, ale oczywiście nie, bo Gawriił umyślił jakieś niepotrzebne głupstwa od których musiała go odwodzić. Więc on dziarsko szedł polną drogą, a ona tuż za nim susząc mu głowę i próbując odebrać pakunek z ręki.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Po spotkaniu Bianki w towarzystwie Gawriła, Nichi wrócił do stolicy w tempie natychmiastowym. Nie miał zamiaru się już jej narzucać, a przynajmniej nie teraz, kiedy wiedział, z kim przechylał kieliszek... Jej nowy mąż... Tak, nie było tu dla niego miejsca, wiec ulotnił się tak, szybko, jak mógł i powrócił do własnych spraw.
Nie trwało to jednak długo. Musiał wyjaśnić wszystko, tak samo Biance jak i jej wybrankowi. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie zastanie jej w taki godnym pożałowania stanie. Tak więc wrócił. Z twardym postanowieniem w sercu, że wyjaśni Biance wszystko, tym razem na spokojnie. Ruszył więc drogą prowadzącą do chatynki Bianki, licząc ze ich tam zastanie. Ale zastał ich na drodze. Widział ich już z oddali. Odetchnął głęboko i ruszył zmierzyć się z przeznaczeniem. Pomachał im przyjaźnie.
- Witajcie, towarzyszu - zwrócił się do Gawriła, - i ty, pani - skłonił się lekko w stronę Bianki. Wszak nie usłyszał ostatnio jej... imienia. - Spieszycie się może gdzieś? Jeżeli tak, nie zatrzymuję, ale chciałbym się z wami spotkać... wyjaśnić to i owo...
Nie trwało to jednak długo. Musiał wyjaśnić wszystko, tak samo Biance jak i jej wybrankowi. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie zastanie jej w taki godnym pożałowania stanie. Tak więc wrócił. Z twardym postanowieniem w sercu, że wyjaśni Biance wszystko, tym razem na spokojnie. Ruszył więc drogą prowadzącą do chatynki Bianki, licząc ze ich tam zastanie. Ale zastał ich na drodze. Widział ich już z oddali. Odetchnął głęboko i ruszył zmierzyć się z przeznaczeniem. Pomachał im przyjaźnie.
- Witajcie, towarzyszu - zwrócił się do Gawriła, - i ty, pani - skłonił się lekko w stronę Bianki. Wszak nie usłyszał ostatnio jej... imienia. - Spieszycie się może gdzieś? Jeżeli tak, nie zatrzymuję, ale chciałbym się z wami spotkać... wyjaśnić to i owo...
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
No uparty był! Dureń jeden! Chce sobie iść gdzieś, hen daleko, kiedy ona go potrzebuje! O! Tak mu to powie!
-A-ale Gawriił, kochany, nie zostawiaj mnie, przecież...- nie skończyła jednak, bo znikąd pojawił się Nichi. S-skąd ok? Przecież. A-ale... Znów coś knuł! Przez chwilę taksowała go wzrokiem, ale w końcu się opanowała. Jej mąż tu był, trzeba było uważać na to, co się robi. Spięła się. T-taki wzrok przecież... Chwyciła dłoń mężczyzny obiema rękami i się za nim schowała. Głupi Nichi!
No na miłość Boską! Czemu ta kobieta była taka uparta! A teraz jeszcze chciała wziąć go na litość! Słychać to było po tonie jej głosu... A potem stało się coś dziwnego, bo tak zamarła? C-coś nie tak z nią? To przez dziecko? Ale jego obawy zostały szybko rozwiane, gdyż usłyszał znany głos śmiesznie akcentujący słowa. Odwrócił głowę w stronę znajomego i życzliwie się uśmiechnął. Choć coś mu tu śmierdziało... To przez to dziwne zachowanie Bianeczki! I te jej wyrazy twarzy. Westchnął ciężko, kiedy tak mocno ścisnęła jego rękę.
-Witaj panie... Niczi? Jeśli dobrze pamiętam.- przywitał się, a następnie zaśmiał. Pani? Gdzie? Bianka?
-I żadna pani z tej baby. Już ci ją, panie, przedstawiałem. To moja żona, Bianka.- przedstawił kobietę, która nadal robiła sobie z niego żywą tarczę, ściskając dłoń.
-Dzisiaj jest wyjątkowo dzika, nie wiem co w nią wstąpiło.- dodał żartobliwie.
-Śpieszymy? W zasadzie tak, ale, jeśli masz pan jaką sprawę, to zapraszam do mnie.- w głosie Gawriiła dało się słyszeć jakąś niepewność. No bo czemu taki zagraniczny typ miałby mieć sprawę do jego Bianuszki? Wprawdzie wiedział on o niepochlebnej dla kobiety wojskowej przeszłości swojej żony, ale to nadal... I jeszcze to jej dziwne zachowanie... Odetchnął cicho. Nie będzie wyciągać pochopnych wniosków.
-Panie, mogę przejść do pana na ty? Tak będzie łatwiej.- spytał szybko, ciągnąc Biankę w stronę ich chaty. Przecież nie będą rozmawiać w szczerym polu!
-Od razu odpłacę się panu za ostatnie spotkanie.
-A-ale Gawriił, kochany, nie zostawiaj mnie, przecież...- nie skończyła jednak, bo znikąd pojawił się Nichi. S-skąd ok? Przecież. A-ale... Znów coś knuł! Przez chwilę taksowała go wzrokiem, ale w końcu się opanowała. Jej mąż tu był, trzeba było uważać na to, co się robi. Spięła się. T-taki wzrok przecież... Chwyciła dłoń mężczyzny obiema rękami i się za nim schowała. Głupi Nichi!
No na miłość Boską! Czemu ta kobieta była taka uparta! A teraz jeszcze chciała wziąć go na litość! Słychać to było po tonie jej głosu... A potem stało się coś dziwnego, bo tak zamarła? C-coś nie tak z nią? To przez dziecko? Ale jego obawy zostały szybko rozwiane, gdyż usłyszał znany głos śmiesznie akcentujący słowa. Odwrócił głowę w stronę znajomego i życzliwie się uśmiechnął. Choć coś mu tu śmierdziało... To przez to dziwne zachowanie Bianeczki! I te jej wyrazy twarzy. Westchnął ciężko, kiedy tak mocno ścisnęła jego rękę.
-Witaj panie... Niczi? Jeśli dobrze pamiętam.- przywitał się, a następnie zaśmiał. Pani? Gdzie? Bianka?
-I żadna pani z tej baby. Już ci ją, panie, przedstawiałem. To moja żona, Bianka.- przedstawił kobietę, która nadal robiła sobie z niego żywą tarczę, ściskając dłoń.
-Dzisiaj jest wyjątkowo dzika, nie wiem co w nią wstąpiło.- dodał żartobliwie.
-Śpieszymy? W zasadzie tak, ale, jeśli masz pan jaką sprawę, to zapraszam do mnie.- w głosie Gawriiła dało się słyszeć jakąś niepewność. No bo czemu taki zagraniczny typ miałby mieć sprawę do jego Bianuszki? Wprawdzie wiedział on o niepochlebnej dla kobiety wojskowej przeszłości swojej żony, ale to nadal... I jeszcze to jej dziwne zachowanie... Odetchnął cicho. Nie będzie wyciągać pochopnych wniosków.
-Panie, mogę przejść do pana na ty? Tak będzie łatwiej.- spytał szybko, ciągnąc Biankę w stronę ich chaty. Przecież nie będą rozmawiać w szczerym polu!
-Od razu odpłacę się panu za ostatnie spotkanie.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Pokiwał głową, uśmiechając się lekko. Już starym zwyczajem chciał się skłonić, jednak w porę sobie przypomniał, że ten gest może nie zostać zrozumiany, wiec podrapał się z niewielkim zakłopotaniem po głowie.
- Nie ma problemu, Gawrił, jeżeli ci tak wygodnie - odpowiedział spokojnie. Mimo wszystko ten kraj był dziwny~! I mimo wszystko się spieszyli. No tak, nie ma to jak wyczucie czasu, jak zawsze. Westchnął lekko i ruszył za dwójka do ich domu. Tak, wyjaśni wszystko, powie wszystko i się zmyje~! - Nie trzeba mi odpłacać za nic, naprawdę, nie trzeba - odparł od razu, broniąc się jak przed ogniem. To raczej on niedługo bezie musiał błagać o przebaczenie. W każdym razie doszli do chatki i... (Magdo dopowiedz, co też robili/kwestia ugoszczenia, zasiadniecia, bo nie wiem) Nichi zaczął swoją opowieść, zaczynając od rzeczy najcięższej, waląc prosto z mostu:
- Jestem byłym mężem Bianki. - I w tym momencie, jak każdy przyzwoity mężczyzna czekał na cios. - I przyszedłem przeprosić oraz wyjaśnić wszystko, na spokojnie - dodał po ewentualnym ciosie, jak już się pozbierał. No, chyba, że wywalili go za próg.
- Nie ma problemu, Gawrił, jeżeli ci tak wygodnie - odpowiedział spokojnie. Mimo wszystko ten kraj był dziwny~! I mimo wszystko się spieszyli. No tak, nie ma to jak wyczucie czasu, jak zawsze. Westchnął lekko i ruszył za dwójka do ich domu. Tak, wyjaśni wszystko, powie wszystko i się zmyje~! - Nie trzeba mi odpłacać za nic, naprawdę, nie trzeba - odparł od razu, broniąc się jak przed ogniem. To raczej on niedługo bezie musiał błagać o przebaczenie. W każdym razie doszli do chatki i... (Magdo dopowiedz, co też robili/kwestia ugoszczenia, zasiadniecia, bo nie wiem) Nichi zaczął swoją opowieść, zaczynając od rzeczy najcięższej, waląc prosto z mostu:
- Jestem byłym mężem Bianki. - I w tym momencie, jak każdy przyzwoity mężczyzna czekał na cios. - I przyszedłem przeprosić oraz wyjaśnić wszystko, na spokojnie - dodał po ewentualnym ciosie, jak już się pozbierał. No, chyba, że wywalili go za próg.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Nie, nie, nie! To wszystko źle się potoczyło! Czemu nagle znaleźli się w ich domu? W ich bezpiecznym domu, który zaraz mógł zmienić się w pobojowisko... Czemu Gawriił kazał jej ugościć Nichiego, jak niewiadomo jak ważnego gościa i czemu tamten zaczął mówić o rzeczach z przeszłości, których jej mąż nie powinien znać? To była część jego planu? A może chciał zniszczyć jej życie, które z trudem sobie ułożyła? Nie... Wszystko było źle. Gawriił był zły, to było widać. I to w głównej mierze na nią, zapewne. Już nawet nie liczyła się cała masa niedomówień... I chyba dobrze, ze powiedział, ze była jego żoną... A-albo i nie. Spięła się cała i nie odważyła się odezwać nawet słowem. Raz tylko wymknęło się jej cichutkie jęknięcie, niemalże niesłyszalne, kiedy mąż ścisnął jej dłoń 'nieco' za mocno. A już im się tak dobrze układało...
Najpierw było całkiem miło, ale potem, kiedy ten cały... Uh! Przychodził tutaj i... Czego on właściwie od nich chciał? Krew wrzała w jego żyłach. Zacisnął zęby i sapnął. Najlepiej, to by mu przywalił! Ale musiał się powstrzymać, bo kto wie jak z takimi dziwolągami z zagranicy jest. No i Bianka... Dać się takiemu zbałamucić... Dziecko spłodzić. Puścił jej dłoń, a następnie wstał z krzesła, by po chwili znów na nim usiąść. Musiał się napić.
-Dałaś się takiemu-!- warknął na na kobietę, a następnie wyprowadził solidny cios w twarz.
-Przynieś wódki, a potem zejdź mi z oczu.- rozkazał. Ah! Musi poprawić cios. I tak też zrobił. Po tym Bianka, z rozkwaszonym nosem, napuchniętą już twarzą i zapłakanymi polikami, szybko, niemalże uciekając, skierowała się do drugiej izby. Pokierowane to było raczej strachem, niż chęcią wypełnienia woli męża, czego raczej nietrudno było się domyślić.
Gawriił skierował posępne spojrzenie na swojego 'towarzysza'.
-Czego chcesz? Chyba nie myślisz, że ci ją oddam? Fircyk w zalotach się znalazł.- mruknął nieprzyjemnym tonem, nadal mierząc gościa srogim spojrzeniem.
-Była twoją żoną, ha! Chyba tylko w nocy, sądząc po stanie, w jakim ją zastałem. Żoną, powiadasz? Żonę pozostawia się samej sobie, kiedy najbardziej cię potrzebuje?- rzucił kpiąco. Mówił, że odeszła, ale jaki mąż pozwala odejść swojej żonie? Nie rozumiał tego. Pozwolić żonie odejść to tak, jak ją opuścić.
-Wynoś się z mojego domu i lepiej nigdy już tu się nie pokazuj.
Najpierw było całkiem miło, ale potem, kiedy ten cały... Uh! Przychodził tutaj i... Czego on właściwie od nich chciał? Krew wrzała w jego żyłach. Zacisnął zęby i sapnął. Najlepiej, to by mu przywalił! Ale musiał się powstrzymać, bo kto wie jak z takimi dziwolągami z zagranicy jest. No i Bianka... Dać się takiemu zbałamucić... Dziecko spłodzić. Puścił jej dłoń, a następnie wstał z krzesła, by po chwili znów na nim usiąść. Musiał się napić.
-Dałaś się takiemu-!- warknął na na kobietę, a następnie wyprowadził solidny cios w twarz.
-Przynieś wódki, a potem zejdź mi z oczu.- rozkazał. Ah! Musi poprawić cios. I tak też zrobił. Po tym Bianka, z rozkwaszonym nosem, napuchniętą już twarzą i zapłakanymi polikami, szybko, niemalże uciekając, skierowała się do drugiej izby. Pokierowane to było raczej strachem, niż chęcią wypełnienia woli męża, czego raczej nietrudno było się domyślić.
Gawriił skierował posępne spojrzenie na swojego 'towarzysza'.
-Czego chcesz? Chyba nie myślisz, że ci ją oddam? Fircyk w zalotach się znalazł.- mruknął nieprzyjemnym tonem, nadal mierząc gościa srogim spojrzeniem.
-Była twoją żoną, ha! Chyba tylko w nocy, sądząc po stanie, w jakim ją zastałem. Żoną, powiadasz? Żonę pozostawia się samej sobie, kiedy najbardziej cię potrzebuje?- rzucił kpiąco. Mówił, że odeszła, ale jaki mąż pozwala odejść swojej żonie? Nie rozumiał tego. Pozwolić żonie odejść to tak, jak ją opuścić.
-Wynoś się z mojego domu i lepiej nigdy już tu się nie pokazuj.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach