Szóskwa
2 posters
Strona 2 z 3
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Re: Szóskwa
No i tego bał się najbardziej. Że mężczyzna zacznie wyładowywać swoją agresje na biednej Biance. Tak. Po prostu świetnie i cudownie. Przygryzł wargę, zacisnął pieści, żeby nie rzucić się na "męża", ale twardo patrzał na całą scenę. Aż mu się serce krajało, nie mógł nic na to poradzić.
- Gdybym chciał ją zabrać, zrobiłbym to już dawno, ale szanuję jej wolną wolę. Podróż tutaj trwała długo, a tym bardziej odnalezienie jej w tej wiosce. W każdym razie mam jej do wyjaśnienia kilka rzeczy, których nie udało mi się wytłumaczyć, gdy była jeszcze w moim kraju. Zbyt szybko wyjechała, a mnie nie chcieli wypuścić - odpowiedział lodowatym tonem, nic sobie nie robiąc z "wyjdź i nie wracaj". Wynikało to chyba z tego uderzenia Bianki. Gdyby tego nie widział, to może wtedy... jednakże widział i niespecjalnie mu się to podobało.
- Domyślam się, że życie tutaj nie należy do łatwych, ale, co rozumiesz przez "w takim stanie"? - wychrypiał niebezpiecznie. Wiedział, że jedno niewłaściwe słowo z ust mężczyzny może przechylić jego gniew, już i tak ledwo utrzymywany na wodzy.
- Gdybym chciał ją zabrać, zrobiłbym to już dawno, ale szanuję jej wolną wolę. Podróż tutaj trwała długo, a tym bardziej odnalezienie jej w tej wiosce. W każdym razie mam jej do wyjaśnienia kilka rzeczy, których nie udało mi się wytłumaczyć, gdy była jeszcze w moim kraju. Zbyt szybko wyjechała, a mnie nie chcieli wypuścić - odpowiedział lodowatym tonem, nic sobie nie robiąc z "wyjdź i nie wracaj". Wynikało to chyba z tego uderzenia Bianki. Gdyby tego nie widział, to może wtedy... jednakże widział i niespecjalnie mu się to podobało.
- Domyślam się, że życie tutaj nie należy do łatwych, ale, co rozumiesz przez "w takim stanie"? - wychrypiał niebezpiecznie. Wiedział, że jedno niewłaściwe słowo z ust mężczyzny może przechylić jego gniew, już i tak ledwo utrzymywany na wodzy.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Myślała, że wcześniej było źle, ale się pomyliła. Teraz było gorzej. Zdecydowanie. Dotknęła opuchniętego miejsca. Bolało. Ale później się sobą zajmie. Teraz tylko otrze krew. Tak też uczyniła, oczywiście po odszukaniu odpowiedniej szmatki. Teraz musiała coś zrobić z mężem i Nichim, bo się jej jeszcze pozabijają... Gawriił chciał wódki, ale jak się jeszcze napije to będzie straszne, więc najlepiej byłoby dla niego nie pić. Z kolei postawić się mu teraz, to trochę niebezpieczne sprawa. Westchnęła. Przyniesie ten alkohol. Choć jak doniesie cokolwiek w tak trzęsących się rękach, to będzie nowy cud. Wzięła napój i niepewnie powróciła do izby. N-Nichi wyglądał nawet straszniej od Gawriiła. Postawiła alkohol na stole, stając za mężem. Ryzykowała kolejnymi razami ale gdyby się tutaj pomordowali to byłby dopiero kłopot. Położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, jakby chcąc go tym udobruchać. Cóż, zapewne na niewiele się to zdało. Oby tylko jej obecność nie pogorszyła sytuacji...
Co ten człowiek sobie myślał? Że wejdzie do jego domu i będzie się rządzić jak gdyby był u siebie? Dobre żarty. Jeszcze zgrywał niewiniątko, albo idiotę. A może po prostu był głupi? Zacisnął zęby. Niczi został wyproszony, ale nadal tutaj siedział, wiec chyba trzeba pomóc mu wyjść. I już nawet się podniósł, ale weszła Bianka. Łypnął na nią srogim spojrzeniem. Ah, tak, wódka. Łyknął sobie, ale nie zrobiło mu się lepiej. A potem jeszcze żona, jakby nigdy nic go dotykała. Strącił jej dłoń jednym, pewnym ruchem. Ale nie ma co narzekać, udało się jej wejść w dobrym momencie. Gwałtownym ruchem usadził ją obok siebie.
-Nie podzieliłaś się z koleżką dobrą wieścią?- rzucił ironicznie.
-Pochwal się , no, Bianeczko. Co ten miły pan ci zostawił?- warknął. Rozumiałby, gdyby puściła się z kimś tutejszym, ale nie z człowiekiem z zagranicy. Bianka nic nie powiedziała, tylko spuściła głowę. Teraz się wstydziła? Ha! A może pogrywała i z nim, i z tym całym Niczim? Znów łyknął sobie nieco trunku. Tylko czemu nagle znikło pół butelki...?
-Nie masz nic do powiedzenia?- spytał po chwili, nieprzyjemnym głosem. Potrafiła się z nim kłócić, ale jak już trzeba było się do czegoś przyznać to nagle nabierała wody w gębę? Złapał ją za kark i odciągnął głowę do tyłu, aby na nich spojrzała. Mocny uścisk zapewne powodował nieprzyjemny ból, ale Bianka nawet dobrze to znosiła i, poza cichutkim jęknięciem, nie dała po sobie nic poznać. No, przynajmniej na początku. Trzeba przyznać Gawriiłowi, że ten sposób jednak odniósł pożądane skutki i po krótkiej chwili Bianka wyznała wszystko swoim cichutkim i jękliwym głosem. Może nie złożyła specjalnie poprawnego zdania i ciężko było ją zrozumieć przez to, że spuchły jej wargi... Ale dało się załapać sens wypowiedzi. Teraz trzęsła się jeszcze bardziej. 'Kto wie co się teraz stanie, kiedy Nichi dowiedział się, że to on jest ojcem?' 'Co ze mną będzie?', tak pewnie sobie myślała. Gawriił zwolnił uścisk, natomiast kobieta objęła obolałe miejsce dłońmi i się skuliła. Kiedy już odprawi tego faceta zajmie się sprowadzeniem żony do porządku.
-Zasiedziałeś się. Trzeci raz nie poprzestanę na słowach.- nie odpowiadała mu obecność obcokrajowca, tym bardziej, ze ten nic sobie nie robił z jego słów.
Co ten człowiek sobie myślał? Że wejdzie do jego domu i będzie się rządzić jak gdyby był u siebie? Dobre żarty. Jeszcze zgrywał niewiniątko, albo idiotę. A może po prostu był głupi? Zacisnął zęby. Niczi został wyproszony, ale nadal tutaj siedział, wiec chyba trzeba pomóc mu wyjść. I już nawet się podniósł, ale weszła Bianka. Łypnął na nią srogim spojrzeniem. Ah, tak, wódka. Łyknął sobie, ale nie zrobiło mu się lepiej. A potem jeszcze żona, jakby nigdy nic go dotykała. Strącił jej dłoń jednym, pewnym ruchem. Ale nie ma co narzekać, udało się jej wejść w dobrym momencie. Gwałtownym ruchem usadził ją obok siebie.
-Nie podzieliłaś się z koleżką dobrą wieścią?- rzucił ironicznie.
-Pochwal się , no, Bianeczko. Co ten miły pan ci zostawił?- warknął. Rozumiałby, gdyby puściła się z kimś tutejszym, ale nie z człowiekiem z zagranicy. Bianka nic nie powiedziała, tylko spuściła głowę. Teraz się wstydziła? Ha! A może pogrywała i z nim, i z tym całym Niczim? Znów łyknął sobie nieco trunku. Tylko czemu nagle znikło pół butelki...?
-Nie masz nic do powiedzenia?- spytał po chwili, nieprzyjemnym głosem. Potrafiła się z nim kłócić, ale jak już trzeba było się do czegoś przyznać to nagle nabierała wody w gębę? Złapał ją za kark i odciągnął głowę do tyłu, aby na nich spojrzała. Mocny uścisk zapewne powodował nieprzyjemny ból, ale Bianka nawet dobrze to znosiła i, poza cichutkim jęknięciem, nie dała po sobie nic poznać. No, przynajmniej na początku. Trzeba przyznać Gawriiłowi, że ten sposób jednak odniósł pożądane skutki i po krótkiej chwili Bianka wyznała wszystko swoim cichutkim i jękliwym głosem. Może nie złożyła specjalnie poprawnego zdania i ciężko było ją zrozumieć przez to, że spuchły jej wargi... Ale dało się załapać sens wypowiedzi. Teraz trzęsła się jeszcze bardziej. 'Kto wie co się teraz stanie, kiedy Nichi dowiedział się, że to on jest ojcem?' 'Co ze mną będzie?', tak pewnie sobie myślała. Gawriił zwolnił uścisk, natomiast kobieta objęła obolałe miejsce dłońmi i się skuliła. Kiedy już odprawi tego faceta zajmie się sprowadzeniem żony do porządku.
-Zasiedziałeś się. Trzeci raz nie poprzestanę na słowach.- nie odpowiadała mu obecność obcokrajowca, tym bardziej, ze ten nic sobie nie robił z jego słów.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Och, a więc... Wpatrywał się nieco tępo w biegną Bianeczkę, zanim w pełni do niego doszło, co się właśnie stało. Krew w jego żyłach zawrzała i z trudem pohamował swoją wściekłość na osobnika siedzącego tuż przed nim. Jednak zachował w miarę zimną krew, choć musiał zamknąć oczy, by to zrobić.
- Czy ty rozumiesz... co ty w ogóle robisz... - wycedził przez zęby, nawet nie otwierając oczu. Opanuj się Nichi, nie jesteś tu po to, by się bić. Musisz jej wszystko wyjaśnić - myślał zacięcie, byle tylko powstrzymać fale gniewu. Odetchnął kilka razy głęboko. - Nie przyszedłem, by z tobą dyskutować, męskie ścierwo, gorsze ode mnie, które woli kryć się za kobietą i poniżać ją by pokazać swoją wyższość, niż stanąć do walki z godnym sobie - warknął do Gawriła. Następnie przerzucił spojrzenie na Biankę i skłonił się jej głęboko i nie wyprostował się, dopóki nie skończył mówić. - Wybacz mi, Bianko, że doprowadziłem do tego, by cię poniżano, bito oraz nie traktowano jak równej. To tylko i wyłącznie moja wina, że do tego doprowadziłem. Przepraszam cie z całego serca. Jednak nim znowu porywcza ręka twojego niezwykle agresywnego męża znów zostanie na ciebie podniesiona, pozwól mi powiedzieć to, czego nie zdążyłem w Sunie. - Odetchnął głęboko i kontynuował. - Nie powinienem pozwolić, by mój klan planował moją przyszłość. Powinienem był pobiec za tobą, zatrzymać i przytulić. Nigdy nie widziałem tamtej kobiety na oczy, nawet nie wiedziałem, że klan zaplanował ślub jeszcze przed moim narodzeniem. Tymczasem musiałem zostawić biedną kobietę na lodzie, ponieważ w moim sercu był ktoś znacznie droższy, ale z pewnością jest teraz szczęśliwsza. Sam opuściłem mój klan, nie godząc się z tym, co robi. Obecnie jestem wyrzutkiem, ale przynajmniej nie będę mieć na rękach ich błędów - mówił w swoim ojczystym języku, który powinna zrozumieć tylko Bianka. - Gdybym tylko wiedział... Gdybyś tylko wtedy pozwoliła mi wyjaśnić wszystko, a klan nie zamknął mnie na cztery spusty, dopóki nie opuścisz kraju... Tak właśnie wygląda prawda. Nie pozwolili mi opuścić rezydencji, dopóki nie wyjedziesz. Nie miałem nawet szansy się z tobą pożegnać. Ale jedno jest pewne - nigdy nie chciałem cię wykorzystać. Do niczego. I wciąż nie chcę. Jeżeli tego chcesz, zabiję się dla ciebie, byle już nie mieszać się do twojego życia. Byś była już spokojna. Tylko proszę, przebacz mi jasna istoto!
//Dramatyzm się wylewa z ekranu...
- Czy ty rozumiesz... co ty w ogóle robisz... - wycedził przez zęby, nawet nie otwierając oczu. Opanuj się Nichi, nie jesteś tu po to, by się bić. Musisz jej wszystko wyjaśnić - myślał zacięcie, byle tylko powstrzymać fale gniewu. Odetchnął kilka razy głęboko. - Nie przyszedłem, by z tobą dyskutować, męskie ścierwo, gorsze ode mnie, które woli kryć się za kobietą i poniżać ją by pokazać swoją wyższość, niż stanąć do walki z godnym sobie - warknął do Gawriła. Następnie przerzucił spojrzenie na Biankę i skłonił się jej głęboko i nie wyprostował się, dopóki nie skończył mówić. - Wybacz mi, Bianko, że doprowadziłem do tego, by cię poniżano, bito oraz nie traktowano jak równej. To tylko i wyłącznie moja wina, że do tego doprowadziłem. Przepraszam cie z całego serca. Jednak nim znowu porywcza ręka twojego niezwykle agresywnego męża znów zostanie na ciebie podniesiona, pozwól mi powiedzieć to, czego nie zdążyłem w Sunie. - Odetchnął głęboko i kontynuował. - Nie powinienem pozwolić, by mój klan planował moją przyszłość. Powinienem był pobiec za tobą, zatrzymać i przytulić. Nigdy nie widziałem tamtej kobiety na oczy, nawet nie wiedziałem, że klan zaplanował ślub jeszcze przed moim narodzeniem. Tymczasem musiałem zostawić biedną kobietę na lodzie, ponieważ w moim sercu był ktoś znacznie droższy, ale z pewnością jest teraz szczęśliwsza. Sam opuściłem mój klan, nie godząc się z tym, co robi. Obecnie jestem wyrzutkiem, ale przynajmniej nie będę mieć na rękach ich błędów - mówił w swoim ojczystym języku, który powinna zrozumieć tylko Bianka. - Gdybym tylko wiedział... Gdybyś tylko wtedy pozwoliła mi wyjaśnić wszystko, a klan nie zamknął mnie na cztery spusty, dopóki nie opuścisz kraju... Tak właśnie wygląda prawda. Nie pozwolili mi opuścić rezydencji, dopóki nie wyjedziesz. Nie miałem nawet szansy się z tobą pożegnać. Ale jedno jest pewne - nigdy nie chciałem cię wykorzystać. Do niczego. I wciąż nie chcę. Jeżeli tego chcesz, zabiję się dla ciebie, byle już nie mieszać się do twojego życia. Byś była już spokojna. Tylko proszę, przebacz mi jasna istoto!
//Dramatyzm się wylewa z ekranu...
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Gawriił był bardzo zdenerwowany, chyba nawet bardziej niż wtedy, gdy tak dotkliwie ją pobił. A-a Nichi jeszcze wszystko pogorszył! I te słowa skierowane do męża... Przecież każde słowo Marukoto było ciosem skierowanym w jej stronę! O-on tego nie rozumiał? A może robił to specjalnie? A następnie to wyznanie... Już nie wiedziała co ma myśleć, ale pewnym było, że miała męża, przy którym musiała być nieważne co się dzieje. I nawet jeśli w jej piersi tlił się jakiś płomyczek uczucia do Nichiego to to nie miało żadnego znaczenia. Mężczyzna skończył swoje zwierzenia, a ona, kręcąc głową, głośno zapłakała. Trudno było stwierdzić czy chodzi jej o to, by obcokrajowiec się nie zabijał, czy o to, że mu wybacza. Jedno było natomiast pewne. Jej obecny stan psychiczny i fizyczny pozostawiał wiele do życzenia.
On już nie mógł tego znieść. Gwałtownie wstał, złapał swojego 'gościa' za fraki i pociągnął go w kierunku drzwi.
-Powiedziałem, wynocha z mojego domu.- warknął rozeźlony.
-Przyłazisz tu i robisz co ci się żywnie podoba! Nie zdzierżę tego!- ryknął, dalej szarpiąc się z niedawnym kompanem. Chciał mu nawet przyłożyć, ale w to wszystko wtrąciła się Bianka... Kobieta, widocznie nie chcąc, by Nichi od niego oberwał, chwyciła jego ramię. No żeby żona stanęła przeciw mężowi! Niedopuszczalne! Jak jej odwinął, to pewnie tylko gwiazdy zobaczyła. Byłby się z nim szarpał dalej, gdyby nie to, że żona potknęła się i nieszczęśliwie uderzyła uderzyła tyłem głowy w kraniec szafki (to takie miejsce, gdzie można postawić chociażby mise, pewnie nie wiesz o co chodzi, ale to nic). Serce mu zamarło, kiedy ujrzał jej ciało osuwające się na podłogę. Odepchnął Nichiego i w jednym susie do niej doskoczył. Uniósł ją nieco (znaczy, że tułów, wiesz o co chodzi!) zważając na głowę . Odgarnął jasne włosy z twarzy kobiety. Jakaż była jego ulga, gdy ujrzał jej oczy, które mętnym spojrzeniem się mu przyglądały. Bał się, że mógł jej zrobić krzywdę, ale skoro miała otwarte oczy, to nic jej nie było, prawda? Przytulił swoją żonę. Znów ją skrzywdził, a-ale to przez tamtego...
-Wynoś się! Tylko mącisz mi w głowie!- rzucił Nichiemu rozognione spojrzenie, cały czas tuląc do siebie ciało Bianki.
Zasiałaś ziarno dramatyzmu, to teraz musisz zbierać tragiczne plony
On już nie mógł tego znieść. Gwałtownie wstał, złapał swojego 'gościa' za fraki i pociągnął go w kierunku drzwi.
-Powiedziałem, wynocha z mojego domu.- warknął rozeźlony.
-Przyłazisz tu i robisz co ci się żywnie podoba! Nie zdzierżę tego!- ryknął, dalej szarpiąc się z niedawnym kompanem. Chciał mu nawet przyłożyć, ale w to wszystko wtrąciła się Bianka... Kobieta, widocznie nie chcąc, by Nichi od niego oberwał, chwyciła jego ramię. No żeby żona stanęła przeciw mężowi! Niedopuszczalne! Jak jej odwinął, to pewnie tylko gwiazdy zobaczyła. Byłby się z nim szarpał dalej, gdyby nie to, że żona potknęła się i nieszczęśliwie uderzyła uderzyła tyłem głowy w kraniec szafki (to takie miejsce, gdzie można postawić chociażby mise, pewnie nie wiesz o co chodzi, ale to nic). Serce mu zamarło, kiedy ujrzał jej ciało osuwające się na podłogę. Odepchnął Nichiego i w jednym susie do niej doskoczył. Uniósł ją nieco (znaczy, że tułów, wiesz o co chodzi!) zważając na głowę . Odgarnął jasne włosy z twarzy kobiety. Jakaż była jego ulga, gdy ujrzał jej oczy, które mętnym spojrzeniem się mu przyglądały. Bał się, że mógł jej zrobić krzywdę, ale skoro miała otwarte oczy, to nic jej nie było, prawda? Przytulił swoją żonę. Znów ją skrzywdził, a-ale to przez tamtego...
-Wynoś się! Tylko mącisz mi w głowie!- rzucił Nichiemu rozognione spojrzenie, cały czas tuląc do siebie ciało Bianki.
Zasiałaś ziarno dramatyzmu, to teraz musisz zbierać tragiczne plony
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Nichi specjalnie dużo nie robił sobie z szarpaniny Gawriła, mierząc go jedynie obojętnym spojrzeniem pełnym wzgardy. Która tylko się pogłębiła, gdy odepchnął Biankę. Jak on... Zamierzał go uderzyć, ale widząc, ze nie ma to sensu opuścił domek małżeństwa, w duchu modląc się o wszystko co najlepsze dla Bianki. Oraz, żeby jej mąż w końcu przestał się bawić w damskiego boksera, który później po tysiąckroć przeprasza i zapowiada poprawę, która nigdy nie nadchodzi. Szedł sobie drogą, jednak po pewnym czasie, wiedząc doskonale o swojej głupocie, walnął się z całych sił w czoło i ruszył pędem nad rzekę, by wskoczyć do lodowatej wody i popłynąć bóg wie gdzie.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Po x czasu
Minęło trochę czasu- dwa, może trzy miesiące. Już wszystko wróciło na stary tor, już było dobrze. Gawriił jak zwykle miał lepsze i gorsze dni, a jej doskwierały rozliczne bóle. Ale było dobrze. Tym bardziej, ze niedługo miało nadejść rozwiązanie, a ona w końcu weźmie swoje upragnione dziecię w objęcia. Nie mogli też narzekać w kwestiach żywieniowych, pola dobrze obrodziły, nie musieli martwić się nadchodzącą zimą, która już zaczynała dawać się we znaki.
Jednak pewnego dnia przyszli carscy żołnierze. Po Biankę, rzecz jasna. Padły na nią ciężkie oskarżenia, których jednak wyprzeć się nie mogła. A nawet jeśli by chciała, to nikt by jej w tej kwestii nie wysłuchał. Gawriił, głupiec jeden, chciał ich powstrzymać. I przez nią on... Zabili go tak bezlitośnie. Kobieta nie miała zamiaru stawiać nawet najmniejszego oporu, padła tylko do martwego ciała męża, tuląc je do siebie. On był dobrym człowiekiem, a oni...
Jeszcze tego samego dnia zabrali ją ze sobą. Ciężarna, związana, umazana we krwi kobieta o twarzy wskazującej na obłąkanie był to widok niezbyt przyjemny, acz ciekawiący wielu ludzi. Tym bardziej, ze prowadzona była przez kilku dobrze uzbrojonych i umundurowanych mężczyzn. Oczywiście nikt nawet nie śmiał o nic zapytać, ludzie tylko przyglądali się z zaciekawieniem. Stan psychiczny Bianki pozostawiał wiele do życzenia. Mamrotała coś pod nosem, unosiła oczy ku niebu, by po chwili zacząć się szarpać i wrzeszczeć jakby wstąpił w nią zły duch. W chwilę jednak się wyciszała i tylko zwieszała wzrok w jednym punkcie. Potem łkała, by znów zacząć się szarpać. Niewątpliwie irytowało to mundurowych, którzy nie wstrzymywali się od wymierzenia razu.
Podróż nie była przyjemna, a został jeszcze kawał drogi... Szli już tak długo. To, co pozostało z dumnej Bianki, swobodnie można było nazwać wrakiem człowieka. Prawie nic nie mówiła, niemal nie jadła. Miała na sobie ubrania, w których ją zabrali. Już wcześniej nie były one zachęcające, lecz teraz przypominały bardziej szmaty, niezdolne do uchronienia przed zimnem. Twarz kobiety była blada, wyciągnięta. Po jej czole spływał pot. Być może miała gorączkę? Ciężko stwierdzić, gdyż trudno było do niej podejść. Już nawet żołnierze niechętnie podchodzili do niej, by ją skarcić za coraz rzadsze bluźniercze słowa padające z jej ust.
Tymczasem obozowali w lesie, choć przecież było tak zimno. Żołnierzy to nie obchodziło, grzali się przy ognisku, pili... Ona siedziała na uboczu, pilnowana przez jednego z nich. Może było im na rękę, żeby umarła? Zapewne tak... Skuliła się i tylko tak siedziała, patrząc przed siebie i kiwając się na boki. Pozwoliła sobie nawet zanucić jakąś z dawna zasłyszaną melodię. Miała szczęście, że pilnował jej ten miły mężczyzna, który nigdy jej nie bił. Uśmiechnęła się na myśl, że przecież niedługo będzie rodzić. Może wtedy umrze i jej męki się skończą? Ale... Co z dzieckiem? Ono chyba też powinno umrzeć, ale przecież to... Zagryzła wargę, otwierając wciąż świeżą ranę, spowodowaną wcześniejszymi ugryzieniami. Zwiesiła głowę. Nie miała już siły walczyć. Straciła soją siłę i swój honor dawno temu.
Minęło trochę czasu- dwa, może trzy miesiące. Już wszystko wróciło na stary tor, już było dobrze. Gawriił jak zwykle miał lepsze i gorsze dni, a jej doskwierały rozliczne bóle. Ale było dobrze. Tym bardziej, ze niedługo miało nadejść rozwiązanie, a ona w końcu weźmie swoje upragnione dziecię w objęcia. Nie mogli też narzekać w kwestiach żywieniowych, pola dobrze obrodziły, nie musieli martwić się nadchodzącą zimą, która już zaczynała dawać się we znaki.
Jednak pewnego dnia przyszli carscy żołnierze. Po Biankę, rzecz jasna. Padły na nią ciężkie oskarżenia, których jednak wyprzeć się nie mogła. A nawet jeśli by chciała, to nikt by jej w tej kwestii nie wysłuchał. Gawriił, głupiec jeden, chciał ich powstrzymać. I przez nią on... Zabili go tak bezlitośnie. Kobieta nie miała zamiaru stawiać nawet najmniejszego oporu, padła tylko do martwego ciała męża, tuląc je do siebie. On był dobrym człowiekiem, a oni...
Jeszcze tego samego dnia zabrali ją ze sobą. Ciężarna, związana, umazana we krwi kobieta o twarzy wskazującej na obłąkanie był to widok niezbyt przyjemny, acz ciekawiący wielu ludzi. Tym bardziej, ze prowadzona była przez kilku dobrze uzbrojonych i umundurowanych mężczyzn. Oczywiście nikt nawet nie śmiał o nic zapytać, ludzie tylko przyglądali się z zaciekawieniem. Stan psychiczny Bianki pozostawiał wiele do życzenia. Mamrotała coś pod nosem, unosiła oczy ku niebu, by po chwili zacząć się szarpać i wrzeszczeć jakby wstąpił w nią zły duch. W chwilę jednak się wyciszała i tylko zwieszała wzrok w jednym punkcie. Potem łkała, by znów zacząć się szarpać. Niewątpliwie irytowało to mundurowych, którzy nie wstrzymywali się od wymierzenia razu.
Podróż nie była przyjemna, a został jeszcze kawał drogi... Szli już tak długo. To, co pozostało z dumnej Bianki, swobodnie można było nazwać wrakiem człowieka. Prawie nic nie mówiła, niemal nie jadła. Miała na sobie ubrania, w których ją zabrali. Już wcześniej nie były one zachęcające, lecz teraz przypominały bardziej szmaty, niezdolne do uchronienia przed zimnem. Twarz kobiety była blada, wyciągnięta. Po jej czole spływał pot. Być może miała gorączkę? Ciężko stwierdzić, gdyż trudno było do niej podejść. Już nawet żołnierze niechętnie podchodzili do niej, by ją skarcić za coraz rzadsze bluźniercze słowa padające z jej ust.
Tymczasem obozowali w lesie, choć przecież było tak zimno. Żołnierzy to nie obchodziło, grzali się przy ognisku, pili... Ona siedziała na uboczu, pilnowana przez jednego z nich. Może było im na rękę, żeby umarła? Zapewne tak... Skuliła się i tylko tak siedziała, patrząc przed siebie i kiwając się na boki. Pozwoliła sobie nawet zanucić jakąś z dawna zasłyszaną melodię. Miała szczęście, że pilnował jej ten miły mężczyzna, który nigdy jej nie bił. Uśmiechnęła się na myśl, że przecież niedługo będzie rodzić. Może wtedy umrze i jej męki się skończą? Ale... Co z dzieckiem? Ono chyba też powinno umrzeć, ale przecież to... Zagryzła wargę, otwierając wciąż świeżą ranę, spowodowaną wcześniejszymi ugryzieniami. Zwiesiła głowę. Nie miała już siły walczyć. Straciła soją siłę i swój honor dawno temu.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Nie trwało to długo, nim do uszu Nichiego dotarło to, co się stało z Bianką i Gawliłem. Wojsko... Spędził wiele godzin ze splecionymi dłońmi, zastanawiając się, w jak najlepszy sposób przechwycić Biankę bez wzbudzania niczyich podejrzeń. To opóźnienie było mu nawet na rękę. Ludzie ją zobaczą. Ciężarną, obolałą... Nikt nie uwierzy, że byłaby w stanie kogokolwiek pokonać. I o to też chodziło. Gdy już spakował wszelkie niezbędne rzeczy i wyruszył za Bianką i jej oprawcami, dzielił ich tydzień. A mimo to udało się ich nadgonić. Najwyraźniej się nie spieszyli. Widać chcieli zabić ją tak, jak zabija się zwierzęta. Nichi siedział na gałęzi wysokiej sosny i obserwował obozowisko. Jak zawsze zakrapiali wszystko alkoholem... Szybko? Bezboleśnie? A może ukazać im przed śmiercią obraz samego diabła? Jednak w pierwszej kolejności musiał się zająć biedną, zmizerniałą i na wpół oszalałą kobietą. Na pewno jej było zimno w tej nieprzyjaznej nikomu pogodzie. Posłał w jej stronę ciepły wiatr, który otulił ją jak koc, chroniąc przed zimnem. I czekał na lepszą okazję. Nie musiała tego widzieć.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Jakby... Zrobiło się cieplej? A może już całkiem oszalała? Odetchnęła głębiej. Nieważne, bo i tak nadal było zimno, a jej ciało przeszywały dreszcze. Chyba faktycznie miała tą gorączkę. Tamci pewnie zaraz się upija i zasną. Spojrzała na pilnującego ją żołnierza, wydawał się być dobrym człowiekiem. Nie, co tamten wielki, przerażający... Skuliła się, może zrobi się jeszcze cieplej? Choć pewnie nie, nadciągała zima i będzie tylko gorzej. Zamknęła oczy.
I chyba zmorzył ją sen, jak zwykle płytki. Obudziło ją lekkie szturchanie. Uniosła zmęczone powieki. Już będą szli? A, nie... Reszta żołnierzy śpi. Uniosła wzrok do góry. To ten miły mężczyzna o raczej drobnej budowie. No tak, gdy tamci szli spać rozwiązywał jej ręce i dawał nieco ciepłego mleka i chleba. Miała naprawdę obolałe, zesztywniałe nadgarstki od tego ciągłego uścisku i znieruchomienia. Ale dzięki jego zabiegom mogła zjeść: zwyczajowo łapczywie i szybko, jakby ktoś miał jej zaraz zabrać z przed nosa pokarm. A potem obudził się ten zwyrodnialec... Trochę trwało, nim odzyskał pełnię świadomości.
-Ty! Znów karmisz tą szmatę?- warknął na dużo mniejszego od siebie mężczyznę.
-Tracisz nasze zapasy na takie ścierwo!- dodał, kierując swoje wielkie cielsko w ich stronę. Kiedy doszedł splunął a twarz kobiety.
-Suka i tak ma zdechnąć po drodze, taki jest plan. Nie zapominaj!- huknął, popychając drugiego. Przyjrzał się Biance.
-I jeszcze... Chciałeś ją uwolnić?!- poczerwieniał ze złości.
-Jeszcze zobaczysz koleżko!- rzucił, grożąc mu pięścią.
-Ale najpierw ona. Nawet nie waż się za mną iść.- i chyba miał zamiar go tak na razie zostawić, ale po chwili namysłu wymierzył cios w twarz delikatnie zbudowanego żołnierza. To wystarczyło, by ten padł na ziemię. Na kilka minut miał go z głowy. Chwycił włosy kobiety i zaczął ją wlec z dala od obozowiska. Przecież nikt nie chciał, aby jej krzyki kogoś zbudziły! A tamta faktycznie darła się i szarpała jak opętana, widocznie wykorzystując ostatki sił na tą lichą obronę. Ale przecież nawet jeśli którykolwiek z mężczyzn obudziłby się, to nie miałby śmiałości się mu przeciwstawić! Mógł zrobić z nią co chciał. Przeszedł z nią spory kawałek. Zatrzymał go dopiero ból, który poczuł na swojej dłoni. U-ugryzła go!
-Ty zdziro!- wraz z wyzwiskiem padło uderzenie. Chyba dość mocne, gdyż kobieta obaliła się na ziemie. Choć może to dlatego, że była słaba? Pewnie przez jedno i drugie. Zamroczona Bianka podjęła nawet próbę ucieczki. Nieskuteczną oczywiście. A miłemu panu wpadła go głowy genialna myśl. Po co się męczyć i człowieka okładać, skoro niedaleko jest lodowata woda, która swoje zrobi? Uchwycił ją boleśnie i poprowadził w kierunku stawu.
-Śmierdzisz... A kobiecie nie przystaje... Jestem tak miły, że pozwolę ci się umyć.- powiedział z uśmiechem, popychając ciężarną. Uderzenie chyba aż za bardzo ją zamroczyło, bo nie tylko się nie szarpała, ale nawet nie krzyczała. Nie prosiła o pomoc... Nic! Przez to było nudno!
I chyba zmorzył ją sen, jak zwykle płytki. Obudziło ją lekkie szturchanie. Uniosła zmęczone powieki. Już będą szli? A, nie... Reszta żołnierzy śpi. Uniosła wzrok do góry. To ten miły mężczyzna o raczej drobnej budowie. No tak, gdy tamci szli spać rozwiązywał jej ręce i dawał nieco ciepłego mleka i chleba. Miała naprawdę obolałe, zesztywniałe nadgarstki od tego ciągłego uścisku i znieruchomienia. Ale dzięki jego zabiegom mogła zjeść: zwyczajowo łapczywie i szybko, jakby ktoś miał jej zaraz zabrać z przed nosa pokarm. A potem obudził się ten zwyrodnialec... Trochę trwało, nim odzyskał pełnię świadomości.
-Ty! Znów karmisz tą szmatę?- warknął na dużo mniejszego od siebie mężczyznę.
-Tracisz nasze zapasy na takie ścierwo!- dodał, kierując swoje wielkie cielsko w ich stronę. Kiedy doszedł splunął a twarz kobiety.
-Suka i tak ma zdechnąć po drodze, taki jest plan. Nie zapominaj!- huknął, popychając drugiego. Przyjrzał się Biance.
-I jeszcze... Chciałeś ją uwolnić?!- poczerwieniał ze złości.
-Jeszcze zobaczysz koleżko!- rzucił, grożąc mu pięścią.
-Ale najpierw ona. Nawet nie waż się za mną iść.- i chyba miał zamiar go tak na razie zostawić, ale po chwili namysłu wymierzył cios w twarz delikatnie zbudowanego żołnierza. To wystarczyło, by ten padł na ziemię. Na kilka minut miał go z głowy. Chwycił włosy kobiety i zaczął ją wlec z dala od obozowiska. Przecież nikt nie chciał, aby jej krzyki kogoś zbudziły! A tamta faktycznie darła się i szarpała jak opętana, widocznie wykorzystując ostatki sił na tą lichą obronę. Ale przecież nawet jeśli którykolwiek z mężczyzn obudziłby się, to nie miałby śmiałości się mu przeciwstawić! Mógł zrobić z nią co chciał. Przeszedł z nią spory kawałek. Zatrzymał go dopiero ból, który poczuł na swojej dłoni. U-ugryzła go!
-Ty zdziro!- wraz z wyzwiskiem padło uderzenie. Chyba dość mocne, gdyż kobieta obaliła się na ziemie. Choć może to dlatego, że była słaba? Pewnie przez jedno i drugie. Zamroczona Bianka podjęła nawet próbę ucieczki. Nieskuteczną oczywiście. A miłemu panu wpadła go głowy genialna myśl. Po co się męczyć i człowieka okładać, skoro niedaleko jest lodowata woda, która swoje zrobi? Uchwycił ją boleśnie i poprowadził w kierunku stawu.
-Śmierdzisz... A kobiecie nie przystaje... Jestem tak miły, że pozwolę ci się umyć.- powiedział z uśmiechem, popychając ciężarną. Uderzenie chyba aż za bardzo ją zamroczyło, bo nie tylko się nie szarpała, ale nawet nie krzyczała. Nie prosiła o pomoc... Nic! Przez to było nudno!
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Ah, więc tak to wyglądało. Czekał cierpliwie, nawet nie zmrużywszy oka, przez ten cały czas. Jeden z żołnierz był bardziej ludzki od innych, ale reszta.. Hmm? Przypatrywał się z niemalże stoickim spokojem temu, co olbrzym robił Biance, po czym niezwykle cichutko podążył za nimi, skacząc między drzewami, a swoje kroki,te głośniejsze, maskując odgłosami nocy. Wszystko było czuć w powietrzu. Strach, nienawiść, złość, poddanie się... Bezgraniczny smutek. Ale nader wszystko chęć mordu. Uczucie niosło się jak wyraźny trop, niezmywalny ślad, wiodący prosto do mężczyzny, który nawet nie krył się z tym zamiarem. Jakież to było proste. Podejść, zabić, patrzeć, jak czerwona posoka skapuje na śnieżnobiały śnieg i ten przestrach, że oto śmierć. Niepodważalne uczucie radości, widząc, jak z obcego człowieka ulatuje życie przez jedno, precyzyjne cięcie. A mimo to spokój i chłód, niczym biała i mroźna noc. Uśmiechnął się do własnych myśli, ale tylko usta się uśmiechały, oczy pozostały bezwzględne, obserwując oprawcę i Biankę. A wiec to tak... Cichutko zeskoczył tuż za mężczyzną, który był bardziej zajęty kobietą.
- Wiedziałeś, że zimą wiatr może cie zranić dotkliwiej niż jakiekolwiek ostrze? - zapytał cicho i uprzejmie, ale jedynie mężczyzna był w stanie to usłyszeć. Bianka nawet go nie widziała, zadbał o to. Postąpił kilka kroków do przodu i wyszeptał wprost do ucha olbrzyma. - Czeka cię śmierć.
Słowo to odbiło się niczym echo. Ale przecież tam nikogo nie było. Nawet, gdyby się odwrócił, nikogo by nie zobaczył.
- Wiedziałeś, że zimą wiatr może cie zranić dotkliwiej niż jakiekolwiek ostrze? - zapytał cicho i uprzejmie, ale jedynie mężczyzna był w stanie to usłyszeć. Bianka nawet go nie widziała, zadbał o to. Postąpił kilka kroków do przodu i wyszeptał wprost do ucha olbrzyma. - Czeka cię śmierć.
Słowo to odbiło się niczym echo. Ale przecież tam nikogo nie było. Nawet, gdyby się odwrócił, nikogo by nie zobaczył.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Otumaniona Bianka powłóczyła nogami, starając się nadążyć za mężczyzną. Teraz to już nawet przestało jej zależeć. Będzie żyć, czy nie? Co to za różnica? Więc nie stawiała już żadnego oporu, zdając się na łaskę, czy raczej niełaskę, sadystycznego żołnierza.
To naprawdę było nudne. Ciągnął ją obok siebie, a ona taka posłuszna... Szlag go trafiał! Chciał nawet nieco ją pomęczyć, by usłyszeć rozpaczliwe błagania o litość, ale zatrzymały go przed tym pewne dziwne... Wydarzenia. Dziwne i bardzo niepokojące. Odwrócił się, rozejrzał. Nikogo nie było... Ale mimo to był pewny, że słyszał czyjeś groźby niewątpliwie adresowane do niego! Czyżby gorzałka uderzyła mu do głowy? Ale nigdy nic takiego mu się nie zdarzyło. Wierzchem wolnej dłoni otarł spocone czoło. A może tamta była jaką wiedźmą? To byłoby całkeim możliwe! Tłumaczyłoby jak udało jej się dostać do wojska i tak awansować! A potem jeszcze zabić generała Persika! Tego wielkiego Persika! Nie mógł uwierzyć w to, ze zabiła go kobieta! Ale wiedźma... Wiedźma to już całkiem inna rzecz! Wiedźma byłaby w stanie zabić nawet i Persika!
-Wiedźmo! Skończ mieszać mi w głowie!- powiedział. Jego twarz nieco zbladła. Jak to się stało, że nie wpadł na to szybciej? Był idiotą! I jeszcze tak... Z diabelskim... Kiedy odkrył to. Ah! Zaraz pewnie rzuci się na niego w pełni sił! M-może chciała dostać się do cara i dlatego...?! Ogień! Musiał ją spalić! Szybko! Ale skąd on miał tu... Puścił ją i cofnął się o kilka kroków. Musiał się uspokoić. Upadła na ziemię i choć nie była związana, to nie poruszyła się nawet o milimetr. Coś kombinowała? Szykowała urok? Oblały go zimne poty. Miał pistolet! Podniosła się na łokciach. Wyciągnął broń, wycelował i nacisnął spust. Nic. Zrobił to jeszcze raz, znowu nic. T-to jej sprawka? Jęknął przerażony i biegiem puścił się ku obozowisku. T-towarzysze na pewno... No i ogień! Spalą ją, jeśli ośmieli się za nim pójść!
To naprawdę było nudne. Ciągnął ją obok siebie, a ona taka posłuszna... Szlag go trafiał! Chciał nawet nieco ją pomęczyć, by usłyszeć rozpaczliwe błagania o litość, ale zatrzymały go przed tym pewne dziwne... Wydarzenia. Dziwne i bardzo niepokojące. Odwrócił się, rozejrzał. Nikogo nie było... Ale mimo to był pewny, że słyszał czyjeś groźby niewątpliwie adresowane do niego! Czyżby gorzałka uderzyła mu do głowy? Ale nigdy nic takiego mu się nie zdarzyło. Wierzchem wolnej dłoni otarł spocone czoło. A może tamta była jaką wiedźmą? To byłoby całkeim możliwe! Tłumaczyłoby jak udało jej się dostać do wojska i tak awansować! A potem jeszcze zabić generała Persika! Tego wielkiego Persika! Nie mógł uwierzyć w to, ze zabiła go kobieta! Ale wiedźma... Wiedźma to już całkiem inna rzecz! Wiedźma byłaby w stanie zabić nawet i Persika!
-Wiedźmo! Skończ mieszać mi w głowie!- powiedział. Jego twarz nieco zbladła. Jak to się stało, że nie wpadł na to szybciej? Był idiotą! I jeszcze tak... Z diabelskim... Kiedy odkrył to. Ah! Zaraz pewnie rzuci się na niego w pełni sił! M-może chciała dostać się do cara i dlatego...?! Ogień! Musiał ją spalić! Szybko! Ale skąd on miał tu... Puścił ją i cofnął się o kilka kroków. Musiał się uspokoić. Upadła na ziemię i choć nie była związana, to nie poruszyła się nawet o milimetr. Coś kombinowała? Szykowała urok? Oblały go zimne poty. Miał pistolet! Podniosła się na łokciach. Wyciągnął broń, wycelował i nacisnął spust. Nic. Zrobił to jeszcze raz, znowu nic. T-to jej sprawka? Jęknął przerażony i biegiem puścił się ku obozowisku. T-towarzysze na pewno... No i ogień! Spalą ją, jeśli ośmieli się za nim pójść!
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Nawet nie sądził, że efekt może być aż taki duży. No cóż... Spojrzał ostatni raz na Biankę, wiedząc, że nie może pozwolić na to, by żołnierz uciekł. Gdy by tylko wiedziała... Opatulił ją jeszcze mocniej ciepłą, powietrzną kołderką i wyruszył w pościg.
Nie było to trudne. Skoczył tuż przed nim, zagradzając mu drogę, przez co tamten się wywrócił. Nichi uśmiechnął się lekko, kpiąco, patrząc na ten wyraz żałości.
- Tak bardzo chcesz spotkać samego diabła? - zapytał lodowatym tonem, blokując mu wszystkie drogi ucieczki. Teraz tylko mógł odbijać się od niewidzialnych ścian niczym szczur w klatce. - A wiec dobrze, pozwolę ci go spotkać. - Uśmiechnął się szerzej, ale to tylko nadało jego twarzy groźnego wyrazu. Wyciągnął dwa kunaie, powoli się zbliżając do swojej przyszłej ofiary. - A teraz powiedz mi, bardzo lubisz się znęcać nad innymi? Twoja kara jest odpowiednia do grzechów. - Rzucił jednym z nich bez zbytniego przykładania się, trafiając w kolano żołnierza. Nikt go nie usłyszy. Drugim trafił prosto w bark. - Więc? - spytał wyczekująco.
Nie było to trudne. Skoczył tuż przed nim, zagradzając mu drogę, przez co tamten się wywrócił. Nichi uśmiechnął się lekko, kpiąco, patrząc na ten wyraz żałości.
- Tak bardzo chcesz spotkać samego diabła? - zapytał lodowatym tonem, blokując mu wszystkie drogi ucieczki. Teraz tylko mógł odbijać się od niewidzialnych ścian niczym szczur w klatce. - A wiec dobrze, pozwolę ci go spotkać. - Uśmiechnął się szerzej, ale to tylko nadało jego twarzy groźnego wyrazu. Wyciągnął dwa kunaie, powoli się zbliżając do swojej przyszłej ofiary. - A teraz powiedz mi, bardzo lubisz się znęcać nad innymi? Twoja kara jest odpowiednia do grzechów. - Rzucił jednym z nich bez zbytniego przykładania się, trafiając w kolano żołnierza. Nikt go nie usłyszy. Drugim trafił prosto w bark. - Więc? - spytał wyczekująco.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Zostawił ją? Chyba tak... Może już całkiem oszalała? Albo umarła? Nie... To raczej nie wchodziło w grę. Choć musiała przyznać, że zrobiło się przyjemnie ciepło nawet, jeśli zewsząd otaczał ją śnieg. Zamknęła oczy. Może faktycznie była już martwa?
Myślał, ze już udało mu się uciec. Niestety grubo się mylił. Nim się spostrzegł wylądował na zimnym podłożu. W-wpadł na diabła! J-jaki człowiek tak by wyglądał?! Chciał uciec, ale nie mógł... T-to przez czarcie zagrywki! W pewnym momencie przestał trzeźwo myśleć, dopiero ból w kolanie i barku nieco go ocucił. No, nie na tyle, by wykonał jakiś racjonalny ruch. Przeżegnał się i chyba zaczął zmawiać modlitwę. W swojej rozpaczy nawet się popłakał. Tym razem to on był ofiarą. Pewnie nigdy nie stawiał się w takiej sytuacji... Skulonego, przerażonego człowieka, który zdany jest no wolę kata. Musiał coś zrobić... Nie mógł tu zginąć!
-P-panie... Miej litość.- jęknął słabo.
-Ja mam rodzinę... Nie mogę zginąć... Panie, litości.- złożył przed sobą ręce w modlitewnym geście.
-Tam... Kobieta... Wiedźma, to ona... Weź ją, nie mnie.- wypowiedział z trudem. Nigdy nie czuł jeszcze takiego strachu.
Myślał, ze już udało mu się uciec. Niestety grubo się mylił. Nim się spostrzegł wylądował na zimnym podłożu. W-wpadł na diabła! J-jaki człowiek tak by wyglądał?! Chciał uciec, ale nie mógł... T-to przez czarcie zagrywki! W pewnym momencie przestał trzeźwo myśleć, dopiero ból w kolanie i barku nieco go ocucił. No, nie na tyle, by wykonał jakiś racjonalny ruch. Przeżegnał się i chyba zaczął zmawiać modlitwę. W swojej rozpaczy nawet się popłakał. Tym razem to on był ofiarą. Pewnie nigdy nie stawiał się w takiej sytuacji... Skulonego, przerażonego człowieka, który zdany jest no wolę kata. Musiał coś zrobić... Nie mógł tu zginąć!
-P-panie... Miej litość.- jęknął słabo.
-Ja mam rodzinę... Nie mogę zginąć... Panie, litości.- złożył przed sobą ręce w modlitewnym geście.
-Tam... Kobieta... Wiedźma, to ona... Weź ją, nie mnie.- wypowiedział z trudem. Nigdy nie czuł jeszcze takiego strachu.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Ubolewał nad żałosnością tego człowieka. Jak można być takim zakłamanym... Westchnął ciężko. Tak, on był tak żałosny, ze nawet szkoda było marnować na niego energię. Spojrzał na mężczyznę bez cienia litości.
- Och, nie ty jeden masz rodzinę i dzieci. A teraz pomyśl, ilu zabiłeś takich, którzy mieli rodzinę i dzieci - rzucił obojętnym tonem, po czym wyrzucił kunai prosto w pierś mężczyzny. Nie, nie celował w serce. Ostrze zagłębiło się poniżej mostka, ale nie dotarło do serca. Dokonać tego miał wiatr, zamknięty w nożu. Powolutku, cierpliwie uwalniany z ostrza. Silny i bezlitosny rozerwał wnętrzności żołnierza, który niedawno chciał utopić Biankę. Piękna, czerwona plama pojawiła się na jego piersi, a później kolejna i następna. Czerwona stróżka pociekła z ust umierającego, ale ciągle świadomego mężczyzny. Och tak, był świadomy tego całego bólu, ale nie mógł nawet krzyczeć przez rozoraną tchawicę i krtań. Chciał końca. Och, jak bardzo chciał końca, gdy szamotał się na białym puchu, plamiąc go swoją plugawa posoką. A jednak było w tym widoku coś urzekającego, gdy czerwień barwiła nieskazitelną biel śniegu. Ach, to chyba chodzi o życie... Pomyślał ulotnie, patrząc na mężczyznę umierającego w mękach. Ruszył dłonią ku górze i klatka piersiowa mężczyzny otwarła się w strzępach, rozbryzgując krew, kości i wnętrzności dookoła. Nikt nie pomyśli, że zrobił to człowiek. Przecież nikt nie potrafi sprawić, by zwłoki wyglądały jak rozszarpane przez zwierzę, prawda? Uśmiechnął się przerażająco, po czym zostawił zwłoki, które wciąż barwiły śnieg szkarłatem. Bariera zniknęła, a Nichi wrócił do Bianki i delikatnie ją uśpił, by już nie musiała cierpieć. Nawet jeśli pomyśli, że umarła... To może i lepiej? Przeniósł ją na gałęzie drzewa i mocno opatulił swoim płaszczem. A później ruszył po zemstę.
- Och, nie ty jeden masz rodzinę i dzieci. A teraz pomyśl, ilu zabiłeś takich, którzy mieli rodzinę i dzieci - rzucił obojętnym tonem, po czym wyrzucił kunai prosto w pierś mężczyzny. Nie, nie celował w serce. Ostrze zagłębiło się poniżej mostka, ale nie dotarło do serca. Dokonać tego miał wiatr, zamknięty w nożu. Powolutku, cierpliwie uwalniany z ostrza. Silny i bezlitosny rozerwał wnętrzności żołnierza, który niedawno chciał utopić Biankę. Piękna, czerwona plama pojawiła się na jego piersi, a później kolejna i następna. Czerwona stróżka pociekła z ust umierającego, ale ciągle świadomego mężczyzny. Och tak, był świadomy tego całego bólu, ale nie mógł nawet krzyczeć przez rozoraną tchawicę i krtań. Chciał końca. Och, jak bardzo chciał końca, gdy szamotał się na białym puchu, plamiąc go swoją plugawa posoką. A jednak było w tym widoku coś urzekającego, gdy czerwień barwiła nieskazitelną biel śniegu. Ach, to chyba chodzi o życie... Pomyślał ulotnie, patrząc na mężczyznę umierającego w mękach. Ruszył dłonią ku górze i klatka piersiowa mężczyzny otwarła się w strzępach, rozbryzgując krew, kości i wnętrzności dookoła. Nikt nie pomyśli, że zrobił to człowiek. Przecież nikt nie potrafi sprawić, by zwłoki wyglądały jak rozszarpane przez zwierzę, prawda? Uśmiechnął się przerażająco, po czym zostawił zwłoki, które wciąż barwiły śnieg szkarłatem. Bariera zniknęła, a Nichi wrócił do Bianki i delikatnie ją uśpił, by już nie musiała cierpieć. Nawet jeśli pomyśli, że umarła... To może i lepiej? Przeniósł ją na gałęzie drzewa i mocno opatulił swoim płaszczem. A później ruszył po zemstę.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Jeden żołnierz z grona tych podpitych, odpoczywających koło ogniska nagle się obudził. Wymamrotał pod nosem jakąś niezrozumiałą frazę i chciał udać się w dalszy sen. Nie mógł jednak zasnąć. Zaklął zdenerwowany i podniósł się do siadu. Rozejrzał się dookoła nieco tępym wzrokiem. Chwilę zajęło, nim zauważył, ze brakuje ich 'ulubionego' kompana i kobiety. Ah! I doktorek leżał na ziemi nieprzytomny! No ładnie... Co tu się musiało wydarzyć? Przecież ten bezmózgi sadysta wszystko zepsuje... Ale nie tylko on dostanie po uszach! Wstał i podszedł do nieprzytomnego. Szturchnął go kilka razy, by ten się ocucił, a kiedy to się stało spytał, co się właściwie wydarzyło. Nie doczekał się jednak żadnej konkretnej odpowiedzi. Westchnął, drapiąc się po głowie. No pięknie...
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
W obozie było czterech ludzi. Jeden z nich się obudził, by wybudzić kolejnego. Wyglądali na niespokojnych. Obserwował ich z ukrycia, wyłapując wszelkie szczegóły. Ach, był ten miły, właśnie się obudził. Byłoby dla niego lepiej, gdyby spał. Zadałby mu łagodną śmierć. Nie musiałby patrzeć, jak jago kompani giną tuż przed nim w najstraszliwszych mękach. Nawet jeśli był wrogiem, opiekował się Bianka przez ten cały czas, dlatego Nichi go wynagrodzi. Spokojną śmiercią, niemalże bezbolesną. Choć była to strata na tyle duża, by nad nim rozpaczać. Był dobrym człowiekiem w złych czasach i pod złą komendą. Ale Marukoto wiedział, że żaden z nich nie może przeżyć dzisiejszej nocy. Szybkim gestem przywołał śmierć - kunai wbił się głęboko w podstawę czaszki nieszczęsnego, dobrego żołnierza, uśmiercając go na miejscu. Padł bez życia, jakby nagle zemdlał. To była dobra śmierć, o ile można tak nazwać jakąkolwiek śmierć. Bezbolesna, szybka, niemalże współczująca. Nie będzie widział bestii, jakimi staną się jego towarzysze.
Drugi przebudzony mężczyzna skończył gorzej. Jak na komendę wiatr zaczął go atakować. Nie była to przyjemna bryza czy rześkie powietrze. Cel był jedyny - zabić. Niewielkie igiełki zaczęły nakłuwać ciało mężczyzny, robiąc dokładnie to samo dwóm pozostałym. Krew delikatnie spływała z ich ciał, aż w końcu... - wiatr zaczął ich obdzierać ze skóry. Powolutku, kawałek po kawałeczku, zaczął oddzielać ją od mięśni i ścięgien, wywołując niewyobrażalny ból. Mężczyźni wyli z bólu i przerażenia. Nie były to odgłosy ludzi. Były to odgłosy bestii. Wili się, próbując uciec, pozbyć się napastnika, którego przecież nie było. Jak można pokonać wiatr? Siły natury się na nich mściły, wiec jak można się przed tym bronić? Shinobi patrzył na całą makabrę ludzi z wielką obojętnością. Niedługo stali się ludzkimi skrawkami mięsa, rozerwanymi przez wiatr i miotającymi się. A przecież każdy ruch wywoływał kolejną dawkę bólu. I tak w kółko, aż nie padli. A trwało to przez długi czas. Pewnie w wiosce będą opowiadać o wyciu demonów w lesie, mroźną nocą. Znajdą 4 rozszarpane ciała i nikt nie dojdzie dlaczego i skąd. Pięknie. Śnieg był czerwony.
Nichi wrócił do Bianki. Delikatnie przytulił ją do siebie i wziął w ramiona. Ona spała a on czekał, aż się obudzi.
Drugi przebudzony mężczyzna skończył gorzej. Jak na komendę wiatr zaczął go atakować. Nie była to przyjemna bryza czy rześkie powietrze. Cel był jedyny - zabić. Niewielkie igiełki zaczęły nakłuwać ciało mężczyzny, robiąc dokładnie to samo dwóm pozostałym. Krew delikatnie spływała z ich ciał, aż w końcu... - wiatr zaczął ich obdzierać ze skóry. Powolutku, kawałek po kawałeczku, zaczął oddzielać ją od mięśni i ścięgien, wywołując niewyobrażalny ból. Mężczyźni wyli z bólu i przerażenia. Nie były to odgłosy ludzi. Były to odgłosy bestii. Wili się, próbując uciec, pozbyć się napastnika, którego przecież nie było. Jak można pokonać wiatr? Siły natury się na nich mściły, wiec jak można się przed tym bronić? Shinobi patrzył na całą makabrę ludzi z wielką obojętnością. Niedługo stali się ludzkimi skrawkami mięsa, rozerwanymi przez wiatr i miotającymi się. A przecież każdy ruch wywoływał kolejną dawkę bólu. I tak w kółko, aż nie padli. A trwało to przez długi czas. Pewnie w wiosce będą opowiadać o wyciu demonów w lesie, mroźną nocą. Znajdą 4 rozszarpane ciała i nikt nie dojdzie dlaczego i skąd. Pięknie. Śnieg był czerwony.
Nichi wrócił do Bianki. Delikatnie przytulił ją do siebie i wziął w ramiona. Ona spała a on czekał, aż się obudzi.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Uchyliła powieki. Nie wiedziała ile spała. Ale było tak ciepło i przyjemnie. Może naprawdę była już martwa? Obraz jej się rozmazywał, więc cięzko było stwierdzić co się z nią działo. Przetarła oczy dłonią. Trochę lepiej. I ten znajomy zapach kojarzący się z bezpieczeństwem! Lekko uniosła głowę. Znajoma twarz. Delikatnie dotknęła policzka mężczyzny, a następnie przesunęła palcami bo brwiach, grzbiecie nosa i wargach wybawcy. Nic nie powiedziała, przypatrywała się tylko swoimi umęczonymi oczyma. Poruszyła ustami, jak gdyby chciała wypowiedzieć czyjeś imię. Pożniej uniosła się nieco i złożyła czuły, wdzięczny pocałunek na chłodnym licu. Mężczyzna mógł poczuć na nim ciepłe łzy Bianki. Kobieta, płacząc, obcałowywała skórę mężczyzny, drugą przytrzymując jego twarz.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Po długim, długim czasie obudziła się, jakby była to najnormalniejsza rzecz w świecie, którą robi każdy normalny człowiek o poranku. Tylko że nie był to normalny sen, a ona nie była zwykła osobą. Słońce powoli wstawało, zalewając cały las złocistymi promieniami i grając w koronach jodeł. Światło odbijało się na białym śniegu. Obrazek jak z jakiegoś pejzażu. Pozwolił jej słabym dłoniom zbadać swoją twarz z każdym szczegółem. Nie wiedział, co myślała, ale z pewnością była w szoku. Więc pozwolił jej na wszystko, ale nie pozwalał sobie na oddawanie jej słabych pocałunków. Musiałą wiedzieć, gdzie jest i gdzie się znajduje. Teraz pewnie czuła tylko ulgę. Uśmiechnął się delikatnie i otarł jej łzy z policzków łagodnym gestem
- Już dobrze, nic ci nie grozi... już nigdy więcej - zapewniał ją kojącym tonem.
- Już dobrze, nic ci nie grozi... już nigdy więcej - zapewniał ją kojącym tonem.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Po krótkiej chwili opadła w jego ramionach. Nie miała już siły. Zamknęła oczy. Było ciepło, a mężczyzna ładnie pachniał. W jego uścisku była bezpieczna. Choć nie miała zbyt wiele sił musiała jeszcze raz sprawdzić... Delikatnie dotknęła jego twarzy. To był człowiek, żywy, ze skóry i kości. Czuła jego skórę pod kościstymi pokaleczonymi palcami, więc była tego pewna.
-Zabili cię...- jęknęła słabym, zachrypniętym głosem, przytulając twarz do piersi mężczyzny. Na materiale pozostał pot kobiety. Zdecydowanie nie była zdrowa.
-Ale jesteś tutaj, żywy. Gawriił.- wybełkotała tak, ze ciężko było ją zrozumieć. Musiała być bardzo słaba.
-Zabili cię...- jęknęła słabym, zachrypniętym głosem, przytulając twarz do piersi mężczyzny. Na materiale pozostał pot kobiety. Zdecydowanie nie była zdrowa.
-Ale jesteś tutaj, żywy. Gawriił.- wybełkotała tak, ze ciężko było ją zrozumieć. Musiała być bardzo słaba.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Zabili go? Ah... Myśli skojarzyły to tylko z jednym. Myślała, że on to Gawrił. Ciężko było jej się dziwić, tyle przeszła, a teraz była jeszcze chora. To też go nie dziwiło. Dotknął chłodną dłonią jej czoła. Była rozpalona.
- O nic się nie martw. Będzie dobrze - powiedział do niej czułym tonem, po czym zabrał się za pomoc zmaltretowanej kobiecie. Najpierw napoił ją i dał trochę rozmiękczonego jedzenia, później obmył ją delikatnie, byle tylko nie pochorowała się od tego bardziej. Zmienił jej reż ubranie, choć tymczasowo musiała być tylko w jego nieco za dużych ciuchach, były one cieplejsze i czystsze niż to, w czym do tej pory była. A później zaczął ją powoli uzdrawiać, nucąc pod nosem jakąś piosenkę.
- O nic się nie martw. Będzie dobrze - powiedział do niej czułym tonem, po czym zabrał się za pomoc zmaltretowanej kobiecie. Najpierw napoił ją i dał trochę rozmiękczonego jedzenia, później obmył ją delikatnie, byle tylko nie pochorowała się od tego bardziej. Zmienił jej reż ubranie, choć tymczasowo musiała być tylko w jego nieco za dużych ciuchach, były one cieplejsze i czystsze niż to, w czym do tej pory była. A później zaczął ją powoli uzdrawiać, nucąc pod nosem jakąś piosenkę.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Nie opierała się przed żadnym z zabiegów mężczyzny. Obiecał, że od teraz będzie dobrze, więc była spokojna. Nawet, jeśli robił rzeczy, których nie pojmowała. Po prostu przy nim nie musiała się bać. Odetchnęła cicho, kładąc dłoń na udzie swojego wybawiciela. Zamknęła oczy. Nadal była zmęczona. Ale to nic, teraz będzie tylko lepiej. Wybełkotała coś pod nosem, ale nijak dało się to zrozumieć. Kobieta majaczyła w gorączce, choć pewnie zmysły też miała pomieszane. Trzeba było mieć nadzieję, że po spędzeniu czasu w lepszych warunkach odzyska zdolność rozumnego pojmowania świata. Inaczej Nichi będzie miał z nią cięzko. Tymczasem na twarz Bianki pojawił się krzywy uśmeich, który w pierwotnych założeniach zapewne miał być czuły. Kobieta przesunęła swoją dłoń na duży już brzuch. Być może to dziecko poruszyło się w jej łonie? A może pomyślała o ich przyszłości? Ciężko było stwierdzić.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Minęło wiele spokojnych dni w niewielkiej, już dawno opuszczonej chatce, podczas których Nichi opiekował się Bianką i pomagał jej dojść do pełni sił. A powrót do zdrowia był niezwykle powolny i meczący dla obu stron. Zawsze rankiem musiał zapewniać biedną kobietę, że wróci i jej nie zostawi, szybko załatwiać sprawunki w najbliższym mieście i wracać, by nie zastać Bianki stojącej na mrozie lub leżącej na ziemi z zasłabnięcia. Później robił coś do jedzenia, leczył ją w granicach swoich umiejętności . Opiekował się nią najlepiej, jak potrafił, sypiając na zimnej podłodze i jedząc resztki. Ale nie było to ważne. Najważniejsze, ze Bianka wracała do zdrowia.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Sama Bianka była raczej małomówna. Głowę nosiła spuszczoną, wyglądało to tak jakby bała się podnieść wzrok. Nie przypominała tej dumnej kobiety, którą kiedyś była. Stłamszona odzywała się dopiero, kiedy mężczyzna się gdzieś wybierał. Wtedy w panice starała się go za wszelką cenę zatrzymać, a kiedy już ją opuścił, oczekiwała go na zewnątrz lub pod drzwiami chatki, przysparzając mu tym samym kolejnych zmartwień. Psychiczny uraz wyrył się głęboko w jej umyśle, natomiast fizyczne rany dobrze się goiły, a odpowiednio odżywiona zaczęła przybierać na wadze. Tak więc nie straszyła już wychudłym obliczem i poranioną twarzą. Pozostał jej jednak zły nawyk rozgryzania dolnej wargi, przez co na jej ustach cały czas jątrzyła się rana.
W stosunku do Nichiego nie była już wyniosła. Trzymała się go jak rzep psiego ogona. Po tym co przeszła dawne urazy w stosunku do niedoszłego męża przestały mieć dla kobiety znaczenie. Choć to chyba raczej instynkt podpowiadał jej, że musi trzymać się tego silnego mężczyzny, który zapewni bezpieczeństwo jej i dziecku. Od momentu odzyskania jako takich zdolności umysłowych ani razu nie wspomniała o Gawriile, choć niewątpliwie o nim rozmyślała. To zapewne była kolejna z naiwnych strategii przetrwania, narzuconych przez instynkt kobiety.
Tymczasem oczekiwała Nichiego niemalże przyklejona do okna. Bała się, ze któregoś dnia do niej nie wróci. Że go zabiją, a ją znów zabiorą. Nie chciała tego... A-a dzisiaj nie było go tak długo! Choć nie było tutaj żadnego zegarka, potrafiła to ocenić. W stresie znów rozogniła ranę na wardze, która nie miała najmniejszych szans na zagojenie. Czekała długo, ale on nadal się nie pojawiał. Nie zastanawiając się długo zarzuciła na siebie jakieś cieplejsze ubranie i wyszła na zewnątrz. Dzisiaj mróz był wyjątkowo dokuczliwy. Przeważnie tylko czekała na zewnątrz licząc na to, ze szybciej wypatrzy znajomą sylwetkę, jednak dzisiaj było inaczej i ruszyła w kierunku, w którym zazwyczaj zmierzał Nichi. Co prawda bała się opuszczać bezpieczny teren, na którym nie zagrażało jej żadne niebezpieczeństwo... A-ale nie było go już tak długo! Za parę chwil będzie zmierzchać, musiała go znaleźć! Nie mogła zostać sama!
W stosunku do Nichiego nie była już wyniosła. Trzymała się go jak rzep psiego ogona. Po tym co przeszła dawne urazy w stosunku do niedoszłego męża przestały mieć dla kobiety znaczenie. Choć to chyba raczej instynkt podpowiadał jej, że musi trzymać się tego silnego mężczyzny, który zapewni bezpieczeństwo jej i dziecku. Od momentu odzyskania jako takich zdolności umysłowych ani razu nie wspomniała o Gawriile, choć niewątpliwie o nim rozmyślała. To zapewne była kolejna z naiwnych strategii przetrwania, narzuconych przez instynkt kobiety.
Tymczasem oczekiwała Nichiego niemalże przyklejona do okna. Bała się, ze któregoś dnia do niej nie wróci. Że go zabiją, a ją znów zabiorą. Nie chciała tego... A-a dzisiaj nie było go tak długo! Choć nie było tutaj żadnego zegarka, potrafiła to ocenić. W stresie znów rozogniła ranę na wardze, która nie miała najmniejszych szans na zagojenie. Czekała długo, ale on nadal się nie pojawiał. Nie zastanawiając się długo zarzuciła na siebie jakieś cieplejsze ubranie i wyszła na zewnątrz. Dzisiaj mróz był wyjątkowo dokuczliwy. Przeważnie tylko czekała na zewnątrz licząc na to, ze szybciej wypatrzy znajomą sylwetkę, jednak dzisiaj było inaczej i ruszyła w kierunku, w którym zazwyczaj zmierzał Nichi. Co prawda bała się opuszczać bezpieczny teren, na którym nie zagrażało jej żadne niebezpieczeństwo... A-ale nie było go już tak długo! Za parę chwil będzie zmierzchać, musiała go znaleźć! Nie mogła zostać sama!
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Tym razem wszystko się dłużyło. Klną na siebie w myślach za to wszystko, ale winni byli sprzedawcy, którzy dzisiaj postanowili zrobić promocje i wszystkie kobiety rzucały się na wszystko jak lwice. przez to się spóźnił. Bał się, by Bianka nie zrobiła sobie niczego głupiego. A z pewnością martwiła się, strasznie się martwiła. A on martwił się o nią, bo jeśli wyjdzie na ten mróz i się przeziębi? Pędził ile sił w nogach, byle zdążyć. I wtedy ja zobaczył szła, opatulona, ale nie powstrzymywało to zimnego wiatru. Zaklną siarczyście i dobiegł do niej, łapiąc ją w ramiona inie puszczając.
- Głuptasie, co ty robisz? - spytał z troską i zmartwieniem w głosie, głaskając ją po głowie.
- Głuptasie, co ty robisz? - spytał z troską i zmartwieniem w głosie, głaskając ją po głowie.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
W pewnym momęcie poczuła mocny uścisk. W pierwszej chwili straszliwie się zlękła i zaczęła się szarpać. Uspokoił ją jednak znajomy głos. Przekręciła się tak, aby móc spojrzeć, czy to na pewno on. Kiedy już się upewniła, pokornie spuściła głowę. Nie chciała denerwować mężczyzny.
-N-Niczi!- powiedziała cicho, acz ze słyszalną ulgą, przytulając się do jego torsu. Znów było ciepło i bezpiecznie!
-Nie było ciebie tak d-długo... M-martwiłam się.- dodała półgłosem. Trochę bała się, że Nichi jednak się zdenerwuje. M-musiała go załagodzić, zanim naprawdę się rozzłości! J-jak Gawriił albo żołnierze.
-Dz-dziecko też się martwiło, b-bardzo kopało... D-dlatego cię szukaliśmy.- przesunęła jego dłoń na swój brzuch. Choć pod grubym ubraniem raczej nic nie poczuł, to mimo to teraz nie powinien się zdenerwować. Tak sądziła. Ale nadal nie odważyła się podnieść głowy. Choć Nichi jej nie bił, to z tymi mężczyznami nigdy nie było nic wiadome. Tym bardziej, że teraz tak się rozgadała... Nie powinna tyle mówić! Znów przygryzła wargę. Musi bardziej uważać.
-P-przepraszam.
-N-Niczi!- powiedziała cicho, acz ze słyszalną ulgą, przytulając się do jego torsu. Znów było ciepło i bezpiecznie!
-Nie było ciebie tak d-długo... M-martwiłam się.- dodała półgłosem. Trochę bała się, że Nichi jednak się zdenerwuje. M-musiała go załagodzić, zanim naprawdę się rozzłości! J-jak Gawriił albo żołnierze.
-Dz-dziecko też się martwiło, b-bardzo kopało... D-dlatego cię szukaliśmy.- przesunęła jego dłoń na swój brzuch. Choć pod grubym ubraniem raczej nic nie poczuł, to mimo to teraz nie powinien się zdenerwować. Tak sądziła. Ale nadal nie odważyła się podnieść głowy. Choć Nichi jej nie bił, to z tymi mężczyznami nigdy nie było nic wiadome. Tym bardziej, że teraz tak się rozgadała... Nie powinna tyle mówić! Znów przygryzła wargę. Musi bardziej uważać.
-P-przepraszam.
Bianka Kolotushka- Generał
- Liczba postów : 30
Join date : 28/03/2013
Re: Szóskwa
Przestraszyła się, pewnie, biedna, ale nie puścił jej nawet wtedy, gdy się szarpała w jego uścisku. Delikatnie gładził jej włosy, czekając, aż się uspokoi. Uśmiechnął się, gdy powiedziała jego imię, przytulając ją do siebie mocniej. Tak, to on. Wrócił. Wiec nie musiała się już o nic martwić.
- Już dobrze, już wróciłem - wyszeptał do niej czule, dalej głaskając ją po jasnych włosach. Martwiła się nieco aż za bardzo, ale domyślał się, że jest to efekt ciężkich przeżyć. Dlatego też przytulał ją i nie podnosił głosu. - Dużo się w mieście działo, dlatego przyszedłem później, przepraszam. - Ucałował czubek jej głowy, po czym wziął ja na ręce, razem z koszykiem z zakupami i zaczął powoli iść w stronę domku. - Powiedz mi, myślałaś już nad imieniem? - zapytał łagodnie, kiedy zbliżali się do chatki.
- Już dobrze, już wróciłem - wyszeptał do niej czule, dalej głaskając ją po jasnych włosach. Martwiła się nieco aż za bardzo, ale domyślał się, że jest to efekt ciężkich przeżyć. Dlatego też przytulał ją i nie podnosił głosu. - Dużo się w mieście działo, dlatego przyszedłem później, przepraszam. - Ucałował czubek jej głowy, po czym wziął ja na ręce, razem z koszykiem z zakupami i zaczął powoli iść w stronę domku. - Powiedz mi, myślałaś już nad imieniem? - zapytał łagodnie, kiedy zbliżali się do chatki.
Nichi Marukoto- Jounin
- Liczba postów : 56
Join date : 28/03/2013
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Strona 2 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach